Nie wiem, co mnie bardziej wkurza od
współpracy z kimś, kto nie czuje się odpowiedzialny za powierzone mu
zadania. Istnieje wiele usprawiedliwień, czy wyjaśnień nie brania na siebie
odpowiedzialności – ktoś może czuć lęk przed podjęciem niewłaściwej decyzji,
inny na wszelki wypadek asekuruje się, jeszcze inny jest po prostu wygodny
a może leniwy? Niezależnie od powodów, dla których ludzie nie chcą brać
odpowiedzialności za swoją pracę, trudno budować z nimi zespoły.
Nie podejmujesz inicjatywy, bo nie lubisz
nic zmieniać. Nie proponujesz żadnych rozwiązań, bo inni mają rację.
Oczekujesz, że ktoś – może przełożony – da Ci jakiś schemat działania, według
którego będziesz się poruszać. Opierając się na utartych wzorach i procedurach
będziesz robić to, czego oczekuje od Ciebie dawca schematów.
A co robisz, gdy coś pójdzie nie tak?
Zdarzają się przecież sytuacje zaskakujące, w których schematyczne
działania się nie sprawdzają? Lęk, wygoda, może lenistwo sprawiają, że szybko
i bez trudu wskażesz kolegę – może nawet z innego działu – który na
trzysta procent jest winny zaistniałej sytuacji. Ty oczywiście jesteś Ok.
Dlatego unikniesz kary.
To bardzo wygodne. Unikasz kary wskazując
winnego. Kolejna asekuracja i czujesz się bezpiecznie. Nie dostrzegasz sensu,
by coś zmienić. Stajesz się bierna i cicha. Masz przecież odpowiednie
kompetencje i przełożonego – dawcę schematów. Po co się wysilać? Po co
podejmować ryzyko? Wszystko się jakoś kręci.
Jeśli nie bierzesz odpowiedzialności za
realizację zadań, uczysz się bezradności. Stoisz w miejscu zamiast
rozwijać się, poznawać nowe opcje i możliwości. Jeśli nie bierzesz
odpowiedzialności za własną pracę, ktoś niepotrzebnie traci czas na realizację
nie swoich zadań. Co, jeśli nie znajdziesz takiego w zespole?
Inicjatywa, sprawczość
i odpowiedzialność za własne decyzje są szalenie interesujące
i budują poczucie bezpieczeństwa. Każdy ma prawo wyrazić własne zdanie,
zwłaszcza gdy jest odmienne od zdania innych. Każdy ma prawo popełnić pomyłkę,
czy błąd. Każde zachowania rodzą określone konsekwencje. W atmosferze
bezpieczeństwa łatwo naprawić to, co nie działa albo działa wadliwie. Niedbale
wykonane zadanie też można poprawić, ale wykonawca musi ponieść konsekwencje.
Ciągle zapominam, że nie od każdego trzeba
wymagać decyzyjności. Nie każdy dąży do tego by się rozwijać, dlatego nie każdy
traktuje odpowiedzialność, jak coś wartościowego. Nie każdy postrzega
decyzyjność, samodzielność i odpowiedzialność jako atrybuty i powód do
dumy. To one dają nam poczucie Mocy – sprawczości, kontroli, władzy, wolności.
A jeśli to Ty jesteś dawcą schematów?
Budujesz dysfunkcyjny zespół, którego członkowie słyszą Twoje deklaracje
odnośnie samodzielności w podejmowaniu decyzji i odpowiedzialności za nie.
Kiedy jednak pojawia się zadanie, chcesz znać każdy krok pracownika,
komentujesz, udzielasz mało konstruktywnych informacji zwrotnych i bez
skrępowania blokujesz realizację projektu. Koło się zamyka. Ty tracisz
autorytet. Pracownicy przestają się angażować, wiedząc, że ich działania mogą
zostać zdyskredytowane na każdym etapie. Z lęku albo braku opłacalności.
To nie istotne.
Wkurzam się mniej – racjonalizacja pomaga
mi zebrać myśli.