czwartek, 24 marca 2016

Narysuj swoją zmianę






Spotykam czasem osoby przekonane o tym, że „nie mają wyboru”. Zastanawiam się - Czyżby byli wolni na niby? Wygląda na to, że wolność odbiera im „przymus życiowy”.

Przymus życiowy pojawia się wtedy, kiedy człowiek godzi się na coraz to nowe ograniczenia, wierząc, że jeśli TEGO nie zrobi, to zginie, przestanie istnieć, straci rodzinę, pracę, sens.

Ktoś, kto tak myśli zadowala się trwaniem. Nie myśli o rozwoju, ani o radości tworzenia. Zadowala się rutyną, bo nie daje sobie zgody na odczuwanie lęku, jaki może pojawić się wraz z najdrobniejszą zmianą. 
Najlepiej się czuje w jako takiej stabilizacji i modli się, by pracodawca nie wprowadzał żadnych innowacji, a partner nie miał zbyt odważnych pomysłów. Nawet przestrzeganie standardów etycznych przestaje mieć znaczenie. W imię jako takiej stabilizacji nie reaguje na przejawy chamstwa ze strony pracodawców i współpracowników. Nie interesuje się też przejawami agresji i przemocy, nawet jeśli odrobinę go dotyczą.

Czasem pytam takie osoby, co by zrobiły, gdyby miały więcej energii? Czy wyobrażają sobie zamianę jako takiego trwania na życie? Pytania pozostają bez odpowiedzi przez kilka tygodni. To czas tworzenia listy życzeń dotyczących zmiany.
Kiedy w końcu uda nam się porozumieć, co do bezspornego faktu, że to nie Oni-inni mają się zmienić, tylko każdy sam może takiej zmiany dokonać wobec siebie, rozpoczyna się piękna przygoda.
Bo działać możesz dopiero wtedy, kiedy odkryjesz, czego chcesz i co jest dla Ciebie ważne. Jeśli inni Ci coś proponują, nie mów: TAK, NIE. Mów: BYĆ MOŻE. W ten sposób zostawiasz sobie prawo wyboru i delektuj się nim. Smakuj możliwość podjęcia działania, wtedy, kiedy będziesz tego chcieć. Rozważaj za i przeciw. Wyobrażaj sobie, co by było gdyby (...).
Każdy sam na swoje potrzeby ocenia, czy naprawdę zależy mu na zmianie i czy jest w stanie za tę zmianę zapłacić. Każda zmiana wymaga wyjścia poza sferę komfortu. Nie można jej wprowadzić bez wysiłku, trudu i bólu, jak to często obiecują pseudofachowcy i reklamy estetycznych produktów.

W samym procesie zmian pojawiać się mogą załamania, wątpliwości i refleksje. I bardzo dobrze. Często jest tak, że dotychczasowe nawyki, znane zachowania nasze i innych ludzi, choćby nielubiane, wydają się bezpieczniejsze od nieznanych, które dopiero nastąpią. 
Zmiana zaburza poczucie bezpieczeństwa, bo decydujemy się na rzeczy nowe, których jeszcze nie próbowaliśmy. Poczucie bezpieczeństwa to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. To normalne, że czujemy się niepewnie, że tak trudno „porzucić” dotychczasowe przyzwyczajenia, pracę, rodzinę, przekonania. 
Boimy się nowego. Nie mamy pewności, jakie będą skutki wejścia w nową sytuację. Jeżeli dla kogoś propozycja zmiany pracy skojarzy się z zagrożeniem, to zrobi wszystko by pozostać w dotychczasowej. Dzieje się tak za sprawą emocji, które wpływają na nasze myśli i paraliżują działania. 
Również osoby z najbliższego otoczenia często utwierdzają nas w przekonaniu, że lepiej nie ryzykować. Jeszcze nic się nie wydarzyło, a my już odczuwamy niepokój. Do tego spada nasza samoocena, a wewnętrzny głoś, zwany „krytykiem” szepce nam – „Nie dam sobie rady, mam zbyt małe doświadczenie, lepiej już niech będzie tak jak jest”. 
Nic na siłę. Zmiana wymaga planu, odpowiedniej strategii. Decyzja o zmianie musi być zgodna z wewnętrznym przekonaniem. Jeżeli czujesz, że robisz coś wbrew sobie, lepiej odpuścić, bo cena może okazać się zbyt wysoka.

Odkryj, czy bliżej Ci do tych, którzy bez obaw rzucają się na głęboką wodę, czy wolisz taktykę małych kroków. A może torpedujesz wszelkie pomysły, które mogą zmienić Twoją sytuację? Najgorzej jest wtedy, gdy trwasz i realizujesz pomysły innych ludzi, łudząc się, że oni kiedyś zrealizują Twoje plany. 
Podejmuj wyzwania, jakie niesie życie. Zmiana może być źródłem radości i potężną dawką energii do dalszego działania. Nowo poznani ludzie, nowe kompetencje, doświadczenia, zainteresowania – otwierają drogę do nowych pasji, dają możliwość spojrzenia z nowej perspektywy.

Przygotowywanie się do zmiany jest jak przygotowywanie się do nowej rozgrywki w jakąś grę. Rzut kostką i stajesz się figurą jakiejś planszówki. Za chwilę staniesz na starcie, napotkasz przeszkody, ale też dostaniesz bonusy. Dojdziesz do mety, jeśli będziesz postępować zgodnie z zasadami gry. Wygrasz rozgrywkę rywalizując z innymi graczami, albo zdobędziesz doświadczenie. 
Jakiej zmiany byś dokonał, gdybyś miał więcej energii? Ustal drobnostki i większe obszary, na które masz wpływ. Działaj wtedy, kiedy odkryjesz czego chcesz i co jest dla Ciebie ważne.

"Budzić się każdego ranka z uśmiechem na twarzy; witać dzień z szacunkiem dla szans, które przynosi.... Przyjmować noc ze zmęczeniem, które przyzywa sen z radością z dobrze wykonanej pracy...” - Thomas Dekker

sobota, 19 marca 2016

Zatrzymaj się ...












Świat dookoła nas to jeden wielki znak zapytania a rzeczywistość tworzymy my sami. To każdy z nas tworzy swój niepowtarzalny, mały świat. Żeby móc dzielić się z innymi wiedzą o tych fascynujących światach, potrzebna jest nam umiejętność porozumiewania się. I to zarówno umiejętność porozumiewania się ze sobą, jak i z innymi ludźmi.

Porozumienie z samym sobą pozwoli nam zrozumieć kim jesteśmy, kogo chcemy zaprosić w odwiedziny do naszego świata, czyje zaprosiny przyjąć, by czuć się dobrze w świecie innych ludzi.

Wymieniać informacje z innymi warto, by ten wielki znak zapytania, jakim jest świat zewnętrzny, opisywać i eksploatować z satysfakcją dla wszystkich stron.

Niestety, nie ma jednej słusznej metody, jak się porozumiewać. Są za to różne mody, czyli techniki przejawiające się choćby takim komunikatem: ja także należę do twojego świata, noszę ten sam mundur, co twoje wojska, nie strzelaj więc.

Jak napisał w swojej książce Paulo Coelho pt. Zwycięzca jest sam – 
„Od czasów jaskiniowych moda jest jedynym, powszechnie zrozumiałym językiem, nawet wśród zupełnie obcych sobie ludzi, którzy zdają się w ten sposób mówić: - Ubieramy się tak samo, należę do twojego szczepu, zewrzyjmy więc szeregi przeciwko słabeuszom, a przeżyjemy”.

Porozumiewanie się jest procesem. Na przebieg tego procesu wpływa mnóstwo czynników. Stąd te relacyjne błędy, konflikty i wszystkie negatywne skutki, jak chociażby wszechobecny stres, który nakręca nas do działania. Hm… to byłoby proste. W rzeczywistości to my sami siebie nakręcamy.

Dwie strony medalu

Życie, i to osobiste i zawodowe, polega w uproszczeniu na budowaniu i utrzymywaniu relacji z innymi po to, by realizować jakieś cele. Jestem więc Ja i On albo Ona i jeszcze kilka innych osób a każdy z nas ma swoje spostrzeżenia. Sprawy toczą się swoim tempem, harmonijnie tak długo, dopóki tak samo spostrzegamy rzeczywistość. Problemy zaczynają się, kiedy Ja, On, Ona i pozostali przestajemy albo w ogóle nie zdajemy sobie sprawy, że poglądy na świat to subiektywne konstrukty, a nie obiektywne fakty.

Fakt: Szef do mijanej na korytarzu podwładnej, która wróciła do pracy po wykorzystaniu urlopu macierzyńskiego zwraca się słowami – Pani Małgosia! To Pani u nas pracuje?

Konstrukt Małgosi: Ta uwaga jest niestosowna. Cham. Mógłby powiedzieć „Dzień dobry” i docenić, że zostawiłam w domu maleńkie dziecko, żeby wykonywać jego polecenia. 

Konstrukt Szefa: O! Wróciła Małgosia. Dobrze. To dobry pracownik. I jaka dzielna, zorganizowała opiekę dla malucha. Trzeba o tym pamiętać przy ocenie okresowej.

Rzeczywistość dla każdego jest inna. Jeśli o tym nie porozmawiamy i nie omówimy sytuacji, w kolejnym spotkaniu szefa i pracownika mogą przeszkodzić rozbieżne emocje i nastawienie – szefa na współpracę, zaś pracownika na domaganie się zadośćuczynienia, jeśli poczuł się ośmieszony, poniżony, czy niedoceniony. A wyobraźmy sobie, że świadkami tego zdarzenia byli inni członkowie zespołu i każdy ma swój konstrukt … sami puśćcie wodze fantazji.

 
Punkt widzenia zależy od punktu … siedzenia

Ciągle coś interpretujemy, bo permanentnie docierają do nas bodźce z zewnątrz. To, jak interpretujemy, zależy od wielu czynników. Osoby, z którymi jesteśmy, albo chcielibyśmy być w bliskich kontaktach, spostrzegamy w sposób bardziej uprzywilejowany. Żarcik z ust takiej osoby śmieszy, w przeciwieństwie do podobnego, ale wypowiedzianego przez człowieka, wobec którego zachowujemy dystans.

Jeśli mamy satysfakcję z pracy w zgranym zespole, to zachowanie jednego z członków tego zespołu uznamy za pozytywne. Jednak takie samo zachowanie członka zespołu, w którym praca mnie nie satysfakcjonuje, uznam za naganne, a przynajmniej dalece niestosowne. Podobnie jest w relacjach osobistych. W udanych związkach wspieramy się, żartujemy z zachowań, które inni partnerzy, wykorzystują do oskarżania się, gdy ich sprawy źle się układają.

Doświadczenia w poprzednim miejscu pracy, wpływają, często nieświadomie, na interpretację obecnych zachowań. Jeśli wywodzimy się ze środowisk, w których wysoko ceni się czystość i porządek, możemy mieć wrażenie, że nasi nowi współpracownicy to brudasy i flejtuchy, gdy tymczasem Oni dopatrują się u nas obsesyjnego zamiłowania do porządku.

Również założenia dotyczące innych ludzi mocno wpływają na nasze interpretacje. Jakie masz założenia? – Ludzie są leniwi, nie lubią pracować, unikają odpowiedzialności i do wszystkiego trzeba ich zmuszać. Ufaj i kontroluj. A może jednak ludzie sami wytyczają sobie kierunek działania, kontrolują się, są twórczy i chętnie biorą odpowiedzialność za to, co robią? 
 
Wyobraź sobie jak wiele zależy od Twoich założeń i oczekiwań? Jeśli przewidujesz, że ktoś zachowa się w określony sposób, prowokujesz takie właśnie zachowanie. Spodziewając się wrogości, zapewne tak rozpoczniesz relację, że „usłyszysz” wrogi ton, nawet jeśli nie będzie w nim śladu niechęci.

Chętnie usprawiedliwisz czyjeś zachowanie, jeśli wiesz, coś więcej o tej osobie. Jeżeli wiesz, że szef jest dobrym specjalistą, ale brakuje mu umiejętności komunikacyjnych, puścisz mimo uszu kiepski żart, opowiesz o swojej frustracji, gdy spotkacie się „w cztery oczy”, by omówić nowe zadania, zostaniesz ze swoją frustracją albo zmienisz pracę.

Zatrzymaj się, spójrz na to inaczej, masz wybór, inni mają taki sam. Punkt widzenia każdego z nas przeszkadza nam się porozumieć. Dobra wola jest towarem deficytowym po obu stronach.


środa, 9 marca 2016

Dla dobra innych









Zazwyczaj chcemy, by ludzie się zmienili. Na tę okoliczność mamy dla tych ludzi pełno rad. Mamy też spory zasób teorii i "prawd" uzasadniających nasze chęci. Zazwyczaj robimy wszystko dla dobra innych:

- Nie rób tak, bo się zmęczysz i niczego nie osiągniesz
- Nie idź tą drogą, bo ona donikąd nie prowadzi
- Nie spotykaj się z tymi ludźmi, bo oni Ci tylko w głowie mieszają

Życie codzienne ciągle czymś nas zaskakuje. Świat zmienia się dynamicznie. Wszystko to sprawia, że musimy eksperymentować i robić rzeczy nowe, wykonywać zadania nieznane nam dotychczas. Każdy w swoim tempie dojrzewa do zmian. W każdym środowisku, a ja mam na myśli środowisko zawodowe, znajdują się ludzie mniej lub bardziej niezadowoleni. Każde środowisko zawodowe – grupa ludzi tworząca zespół – ma potencjał, by się rozwijać. Jedni wszelkimi sposobami starają się wywrzeć wpływ na innych, „zarazić ich” ideą i przekonać do zmiany. Inni pełnią funkcję hamulcowych, czyli tych którzy przejmują część lub całość energii zespołu i rozpraszają ją, a to zatrzymuje rozwój.

Zmiany w dzisiejszych czasach są nieuniknione. Dylematy powstają wówczas, gdy nie wiemy jak je przeprowadzić? Przewrotnie powiem tak: "to zależy…. ".
 
Po pierwsze: zrozumieć problem. Kamień rzucony, spadając na ziemię, ma do „wyboru” wiele możliwych dróg – jednak wybiera tę, którą nakazuje mu prawo fizyki. Kamień nie może poruszać się wbrew fundamentalnie rozumianej logice. A człowiek może sobie powiedzieć, że białe to czarne i na takiej regule budować swoje postępowanie. Co ważne, z taką „logiką” może nawet lepiej żyć w tym świecie. 
- To jest czarne? No i co z tego. Od dziś będzie białe. 
I ma z tego mnóstwo niezmąconej radości. Człowiek jest niestrudzonym producentem nielogicznych rozwiązań, uzasadnień, usprawiedliwień. 
 
Po drugie: nazwać problem. Problem w relacjach ludzi, nigdy nie leży po jednej ze stron. Każde zachowanie może podlegać wzmocnieniom i im częściej występuje, tym trudniej jest się go oduczyć. Wszyscy mamy na siebie wpływ. Kiedy jesteśmy rozgniewani, myślimy tylko o źródle naszego gniewu: o osobie albo zdarzeniu, które go wywołało. Nie myślimy o uczuciu złości w nas. Myślimy: to przez niego, przez nią, przez rząd, światła na skrzyżowaniu, cokolwiek. Nie jesteśmy świadomi, co się dzieje w nas. Jest taka buddyjska przypowieść o potworze, który pożerał złość. 
Pożeracz złości przybył do pałacu pod nieobecność cesarza. Był brzydki, straszny, odrażający, dlatego ludzie trzymali się od niego z daleka. Dzięki temu, potwór swobodnie poruszał się po pałacu cesarza, a nawet śmiał rozsiąść się na cesarskim tronie. Widząc to, strażnicy ostro zareagowali, nakazując potworowi natychmiast wynieść się z cesarskiego pałacu. To rozgniewało potwora, karmił się złością strażników i stawał się coraz brzydszy, bardziej przerażający i obrzydliwy. W strażnikach rosło przerażenie, co przejawiało się większą agresją wobec potwora. Problem rozwiązała mądra cesarzowa, nieoczekiwanie wchodząc do sali tronowej i proponując potworowi gościnę - „Witaj, potworze. Dziękuję za wizytę. Czy chciałbyś się napić herbaty? Gdy i strażnicy zaczęli dogadzać potworowi, zamiast próbować go przegonić, ten zaczął się kurczyć.
Wystarczyło kilka życzliwych gestów, żeby potwór zniknął zupełnie. Problemem często nie są sprawy, zadania tylko kłębiące się w ludziach emocje.
Po trzecie: znaleźć rozwiązanie. I to paradoksalnie jest najłatwiejsze. Wystarczy chcieć, wiedzieć, ufać i działać. Znam mnóstwo gotowych rozwiązań. No i co z tego? Ludzie robią to, co chcą, co lubią i mają swoje wizje. Poza tym coś, co wygląda jak problem tkwiący w człowieku, często jest problemem tkwiącym w sytuacji. Aby zmienić czyjeś zachowanie, trzeba zmienić sytuację, w jakiej ten ktoś się znajduje. Tę zewnętrzną, ale często i tę wewnętrzną: racjonalną i emocjonalną. Wiadomo, że jak długo nie odczuwamy intensywnych emocji, tak długo możemy podejmować racjonalne decyzje. Gdy jednak ogarnie nas silne podekscytowanie, namiętność, strach, gniew czy inne uczucie - racjonalne argumenty tracą wszelką moc sprawczą. Liczy się tylko to, czego chcą emocje. 
Inspirację przypowieści znalazłam na portalu: SASANA.PL