środa, 31 sierpnia 2016

Do biegu, gotowi, strat ...




Ostatni dzień wakacji i tak się złożyło, że mojego urlopu, w tym roku, też. Krzątam się po działce. Docierają do mnie kojące dźwięki przyrody. Nie potrafię ich zidentyfikować, ale to nic nie szkodzi. Ważne, że są przyjemne dla zmysłów. Jakiś ptak albo zwierzę zakwili, pewnie nawołuje młode. Możliwe, że jakieś ptaki zbierają się do odlotu. Bociany już się pożegnały. Liście szemrzą i szeleszczą, już co niektóre spadły z drzewa. Słońce przyjemnie grzeje. W głowie pojawiają się obrazy ostatnich zdarzeń. Radosne piski i krzyki roześmianych dzieciaków. Szum morza, malownicza plaża, zachody i wschody słońca, spadające gwiazdy, rozgrzana słońcem łąka, zapach suszonych grzybów, przyjemna woń dogasającego ogniska. Powoli zaczyna do mnie docierać, że już za chwilę trzeba będzie przełączyć się na inny bieg. 
 
Do biegu, gotowi, strat … Ale o co chodzi? O co walczymy? Dokąd zmierzamy? Co nas napędza do działania? Jak uśpić swoją wrażliwość na szarą codzienność? Niedawno usłyszałam, że wrażliwość, to rzetelna miara odwagi. Interesująca teza. Może zatem nie warto usypiać swojej wrażliwości, tylko spokojnie robić to, w czym jesteśmy dobrzy. Oczywiście każdy sam decyduje, w czym jest dobry i co jest najważniejsze dla niego. Czasem to trudne, ale tu można liczyć na pomoc innych ludzi. Zwykle to od innych możemy się najwięcej dowiedzieć o sobie. Jeśli zależy nam na tym, by poznać siebie i mamy w sobie dość pokory, wystarczy skonfrontować sądy o sobie z opiniami, jakie na nasz temat mają inni.

Wszyscy mamy potrzebę samodzielności – nikt mi nie będzie mówił, co mam robić. Zdarza się, że postępujemy egoistycznie, naginamy prawo i konwenanse, żeby usprawiedliwić swoje zachowanie. To normalne, że chcemy myśleć o sobie w samych superlatywach. Za każdym razem, kiedy łamiesz prawo, płacisz jakąś cenę i za każdym razem, kiedy przestrzegasz prawa, płacisz jakąś cenę. Każde zachowanie, przyzwyczajenie, nawyk mają swoje konsekwencje.

Boisz się niepowodzenia? To może być lęk przed porażką albo odrzuceniem. Każdy je przeżywa. Są tacy, których porażki paraliżują, innych motywują do działania. Thomas Edison wynalazł żarówkę po kilku tysiącach wcześniejszych błędnych próbach. Porażka jest istotną częścią drogi do sukcesu. Trzeba tylko umieć przyznać się do błędu, wyciągnąć odpowiednie wnioski, naprawić ewentualne krzywdy. 
 
Brak porażek oznacza, że stoimy w miejscu. Trwamy, albo cofamy się. Do biegu, gotowi, strat … działaj, popełniaj błędy, ucz się, ciesz się, że w Twoim życiu pojawiają się niepowodzenia. Wszystko to, czego sami doświadczamy, stanowi dla nas najlepszą lekcję. Nie bój cieszyć się ze swojej wygranej. Doceniaj sukcesy innych. Uczucie smutku, żalu czy złości pojawia się w sytuacji niepowodzenia i towarzyszy każdemu z nas. Każdy dysponuje narzędziami do poradzenia sobie z sytuacją porażki i zwycięstwa, jeśli ją rozumie i bierze odpowiedzialność za siebie.

Lęk przed niepowodzeniem zawsze związany jest ze środowiskiem społecznym. Ostra krytyka, wyśmiewanie, kpina, sarkazm, złośliwe uwagi w odpowiedzi na jakieś zachowania sprawiają, że może pojawić się przekonanie – „Jestem do niczego, nic mi się nie uda, nie należę do tej grupy”. Nie koncentruj się na tym, jak wypadłeś, co pomyśleli o Tobie inni. To nasz własny osąd, o tym co się zdarzyło sprawia, że czujemy się wygrani albo przegrani. Wydarzenie tylko wtedy jest trudne i stresujące, kiedy je za takie uznamy. Wszystko zależy od własnej interpretacji naszego doświadczenia. Wiele zależy od poczucia bezpieczeństwa. Może nim być oparcie w innym człowieku, akceptacja naszej indywidualności, albo miejsce do którego zawsze możemy wrócić, np. dom rodzinny, albo wspomnienia z uroczo spędzonych wakacji.

Pamiętasz historię Forresta Gumpa - bohatera amerykańskiego filmu, prostego Człowieka z IQ poniżej przeciętnej? Miał bardzo mądrą matkę. To ona umiała objaśniać świat, który nie zawsze był przyjazny. To ona wszczepiła mu przekonanie, że mimo niedołężności fizycznej i umysłowej jest taki sam jak wszyscy, a raczej wszyscy są tacy sami jak on i mają takie same potrzeby – „Nie jesteś gorszy od innych. Gdyby Bóg chciał, by wszyscy byli tacy sami, wszyscy chodziliby w szynach”. Do obiegu potocznego weszło motto bohatera:
„Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co Ci się trafi.”
No to … do biegu, gotowi, start …

czwartek, 11 sierpnia 2016

Szukając sensu karmisz sianem króliki?











Od czasu do czasu żartujemy sobie ze znajomymi, że w niektórych sytuacjach, nasze myśli rozmnażają się tak, jak króliki. Łatwo i szybko. Tracimy kontrolę nad procesem. Łatwo im – tym myślom w postaci królików – utrzymać kondycję, bo karmią się przysłowiowym sianem, jakie każdy w głowie nosi. Mieć siano w głowie, to znaczy – nic nie wiedzieć na jakiś temat, czy niewiele wiedzieć w jakiejś sprawie albo dziedzinie. Na pewno znasz takie osoby, dla których brak wiedzy na jakikolwiek temat jest nie do zniesienia i nie do zaakceptowania.

Nie wszyscy znamy odpowiednie techniki zdobywania wiedzy. Można, na przykład, zadać najprostsze pytanie    – O co chodzi? otrzymać odpowiedź i przejść dalej. Co jednak, gdy nie umiemy, nie chcemy, albo wstydzimy się „niewiedzy”? Czasami, sam fakt zadania pytania, traktowany jest, jak potwierdzenie błędnego, ale popularnego przekonania: „Kto nie ma wiedzy ten nie ma władzy”.

Wiedzę albo władzę lubi wielu, ale niewielu ma. Ci, co pragną a nie mają, sprawiają pozory manipulując, oszukując, matacząc, udając, że wiedzą. To wtedy najczęściej zaczyna się sezon dla myśli, co jak króliki rozmnażają się szybko. Teoretycznie każdy Człowiek sam wybiera to, o czym myśli.

Myśli są wewnętrzną reprezentacją tego, co za pomocą zmysłów, dociera do nas z zewnątrz. Wzrok, słuch, smak, wrażenie dotyku, zapach, o ile nie są uszkodzone, dostarczają Ci miliony bodźców w ciągu każdej sekundy. Ty sam indywidualnie przerabiasz je według własnej woli. To, co myślisz jest Twoje i tylko dla Ciebie prawdziwe. Dla Ciebie, a nie dla tego, co stoi obok – Ona, On, Ono mają swoje myśli i wyobrażenia. Ten sam temat, to samo zdarzenie, a tyle różnych interpretacji. Kosmos! Stąd bierze swój początek wiele nieporozumień i konfliktów. Nie jest łatwo zrozumieć to, co dzieje się w świecie Jej, Jego, Dziecka, zwłaszcza że nie każdy chce i jest gotów do swojego świata zaprosić.

Proszę, pytaj, jeśli masz wątpliwości – nie karm swoich myśli, które są jak króliki, sianem. Nie mów, że wiesz, co czuję, o czym marzę, co planuję – tylko nieliczni, o ile w ogóle tacy są, potrafią czytać w moich myślach. Unikając rozmów i relacji budzisz jeźdźców Apokalipsy: Krytycyzm, Pogardę, Defensywność i Odcinanie się, jak nazwał ich psychoterapeuta par John Gottman.

Kiedy nie pytasz, a coś pójdzie nie tak, obwiniasz słowami – „Ty nigdy nie myślisz o tym, jak twoje działania wpływają na innych. Myślisz tylko o sobie”. A wystarczyło zapytać – „Co robisz? Kiedy skończysz? Czy mogę się włączyć?”

Z pogardą nazywasz mnie indywidualistą, wyśmiewasz się i wbijasz złośliwe szpileczki – „No chyba żartujesz, że Cię źle traktuję. Sama ustawiasz się w pozycji ofiary. Dość już mam tych Twoich fanaberii”. A wystarczyło z szacunkiem zapytać – „Co wpływa na Twoje zmęczenie? Jak możemy to zmienić?”

Ciągły krytycyzm i pogarda sprawiają, że ludzie w relacji czują się jak na froncie i przybierają postawy obronne. Każdy nowy komunikat zaczyna być odbierany, jak atak – „Dzwoniłaś do gazety, żeby odwołać wywiad, tak jak się wczoraj umawialiśmy?" – w poprawnych relacjach odpowiedź mogłaby być, twierdząca albo przecząca. Na froncie na przemian bronimy się i atakujemy – „To był cholernie ciężki dzień. Miałam tyle spraw. Czemu sam nie zadzwoniłeś?” A można by było po prostu zauważyć – „Super, że przypominasz, bo zapomniałam” albo druga strona – „No tak, zapomniałem, że wczoraj było urwanie głowy, miałem Cię poprosić, ale w sumie to ja zadzwonię. Już dzwonię”.

Jeśli relacje „na froncie” trwają przez dłuższy czas, wszyscy powoli mają dość i pragną przysłowiowego świętego spokoju. Próbują go sobie zapewnić na różne sposoby – milczą, nie odpowiadają na pytania, udają, że są zajęci, ignorują albo słuchają „jednym uchem” i jak najszybciej chcą zakończyć relację. To taka forma ucieczki przed problemem, przykrą emocją, przed toksynami wypalającego się Człowieka. 
Odcinamy się, gdy nie możemy już wytrzymać, tego co się dzieje. Potrzebujemy jednak wiedzy, informacji – sama do nas nie przyjdzie. Jeśli nie dopytasz, wcześniej czy później zaczniesz snuć różne teorie, również te katastroficzne. Mózg nie lubi pustki – jeśli czegoś nie wie, to sobie „dopowie”. Nie pytając, czemu ktoś mówi podniesionym głosem, z automatu uznajesz, że ma „zły humor”. O kimś, kto ma zwyczaj barwnego opowiadania o swoich doświadczeniach, z automatu myślisz "samotny biedak musi się wygadać". 
To Ty wybierasz, nadajesz znaczenie temu wszystkiemu, co dzieje się wokół Ciebie. To Ty widzisz, słyszysz, czujesz, smakujesz i nazywasz bodźce, które odbierasz. Każdy tworzy swój niepowtarzalny świat, dostępny tylko dla twórcy. Jak stworzyć wspólny obraz świata bez zadawania pytań i udzielania odpowiedzi? Jak zatrzymać proces rozmnażania królików w głowach tych, co nie mają w zwyczaju pytać?

Zdarzają się takie relacje służbowe, które z różnych przyczyn nie ulegają zmianie. Pewne zachowania wywołują określone działania. Można by powiedzieć, że stają się nawykiem, zasadą, normą "obowiązującą" w tym konkretnie środowisku. Zmiana członków zespołu niewiele tu pomoże. Krytycyzm, pogarda dla innych, postawa obronna, obojętność zabiją wszystkie relacje. 

Trudno znaleźć rozwiązanie w sytuacji, w której większość komunikatów wywołuje w Tobie przykre emocje, a czasem nawet obrzydzenie. Jeśli nieprzerwanie myślisz o innych w negatywny sposób i nie weryfikujesz swoich przekonań w rozmowie, przestajesz mieć ochotę na relacje. Jeśli atmosfera przypomina pole walki, nie dziw się, że wszyscy przyjmują postawę obronną. To nie inni są problemem. Oni odpowiadają na Twój atak. Tu nie ma winnych, choć wielu czuje się ofiarą lub usprawiedliwionym agresorem -„zrobiłem to ponieważ ty zrobiłeś tamto”, „to nie fair”.
Wychodząc z biura bez wyjaśnienia, tylko pozornie unikasz konfliktu – sprawa pozostaje nie załatwiona. Rozmyślasz o tym po południu i nocą, jeśli masz problem ze snem. Siana przybywa dla królików, o których „piramidalnie zajęty” Filipek, bohater młodzieżowego serialu z lat siedemdziesiątych pt. Stawiam na Tolka Banana powiedziałby: „każda para ma szesnaście małych, a te szesnaście małych ma znów szesnaście .." Ups… to dotyczyło chomików. Tak czy siak, króliki, czy chomiki rozmnażają się dość szybko, dość łatwo i dość często. Niekontrolowane myśli znacznie szybciej tworzą „fikcyjny świat”, niedostępny dla innych, a więc trudno weryfikowalny. Dbaj o sianko dla królików, karm króliki poszukując sensu, ale tylko wtedy, gdy służą Tobie, zapewniają Ci radość i rozwój. Mieć w głowie siano ludzka rzecz.


czwartek, 4 sierpnia 2016

Narcyz i Inny





Dawno, dawno temu, młody mężczyzna spacerował wzdłuż rzeki. Kiedy wyczerpany, głodny i spragniony upadł na kolana i spojrzał w niezmąconą taflę srebrzystej wody, inne – jeszcze potężniejsze – pragnienie zrodziło się w jego sercu. Pożądał miłości chłopca, którego zobaczył w lustrze wody. Na próżno, bo jego los był już przesądzony - Narcyz będzie żyć długo, pod warunkiem, że siebie nie zobaczy - głosiła przepowiednia. Stało się – zobaczył i jeszcze na dodatek się zakochał. Zła to była miłość – niezwykła i obezwładniająca. Nieodwzajemniona. Kochał bardzo, widział z bliska, tego, którego kocha, ale nie mógł dosięgnąć i pokonać bariery cienkiej tafli wody. W końcu umarł z rozpaczy. Taki to smutny był jego żywot. To, co po nim pozostało, to legenda niosąca przestrogę. 

Dziś także po świecie chodzą ludzie, których zachowania przywołują na myśl legendarnego Narcyza. I tak, jak w legendzie żyją długo, dopóki siebie nie zobaczą. Zdarza się, że szanse, by zobaczyć siebie mają niewielkie. Dbają o to już ich matki, ojcowie, opiekunowie a potem partnerki i partnerzy, no i przede wszystkim oni sami. Ta pozorna dbałość, bo w rzeczywistości jest to toksyczna miłość, polega na bezkrytycznym nagradzaniu, chwaleniu i wielbieniu wszelkich zachowań, jakie podejmuje Narcyz. 
Narcyza można też wyhodować, stosując wobec niego nadmierne wymagania i surowe oceny, utwierdzając wciąż siebie w przekonaniu, że Narcyz nie spełnia naszych oczekiwań. Oczekiwania są oczywiście narcystycznie przesadzone. Narcyz – jako dziecko – zgodnie z oczekiwaniami najbliższych, kształtuje w sobie różne przekonania: „Ponieważ jestem wyjątkowy, zasługuję na specjalne ulgi i przywileje”, „Jestem, lepszy od innych i oni powinni to uznać” albo „Jeśli nie jestem doskonały, jestem niczym” itp. Takie przekonania same z siebie nie znikną. Dziecko osiąga coraz wyższy wiek metrykalny, ale dojrzałość społeczna, moralna, emocjonalna nie rozwija się jak należy.

Dojrzewając w sprzyjających warunkach, już w wieku 2- 4 lat, dziecko, dzięki obserwacjom i dokonywanym porównaniom, uczy się krytycyzmu. Zaczyna się powoli orientować, o co w tym życiu chodzi. Zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie wszystkiego sam dokonać, a i jego najbliżsi nie są wszechmocni i wszechwładni. Dziecko kształtuje w sobie ambicje, a te stanowią napęd do działania. Tworzy też ideały, które pełnią rolę drogowskazów w życiu. Rozwijając się, poznaje też swoje przeróżne talenty, doskonali je i między innymi dzięki nim może zrealizować swoje ambicje.

Jeśli jednak "coś" zostanie zaburzone, "coś" pójdzie nie tak - dziecko, a potem dorosły - przejawia niedojrzałe zachowania. Czasem są to próby zdominowania i podporządkowania sobie ludzi. Narcyz robi to, aby tym samym „posłuszni" Inni dawali świadectwo wspaniałości agresora. Innym zachowaniem Narcyza jest bezkrytyczne i bezgraniczne lgniecie, przyklejanie się do wszystkich osób, których pozycja społeczna, charyzma lub siła osobowości może stanowić również potwierdzenie owej wspaniałości.

Takie zachowania  mogą wynikać z poczucia Narcyza, że jego możliwości w porównaniu z Innymi są ograniczone albo ograniczane. Może też być tak, że Narcyz odczuwa przeciążenie, wynikające z przeświadczenia o niemożliwości rozwinięcia swoich talentów, spowodowane iluzorycznymi przeszkodami zewnętrznymi. Narcyz z trudem i tylko z pomocą terapeuty może pojąć, że blokujące go przeszkody są natury wewnętrznej, a nie zewnętrznej i najczęściej mają podłoże lękowe. Jeśli tak się stanie, jeśli zobaczy siebie, to, jak głosi legenda, umrze. Fakt, Narcyz umrze, ale narodzi się Inny. Jeśli porówna swoje życie z życiem swoich idoli, jeśli uświadomi sobie, że jego życie nie przyniosło mu sławy i nikt z jego otoczenia nie dostrzega nawet tej niewielkiej przestrzeni, jaką zajmuje na planecie Ziemia – Narcyz zginie, zgaśnie, odleci w niebyt. 
Narcyz tego nie chce. To dlatego, za wszelką cenę dąży do ogrzania się w świetle domniemanych autorytetów i wielkich gwiazd. Pragnie fascynacji i podniecenia wynikającego z poczucia własnej znakomitości. Chce wzbudzić zawiść, ale nie respekt, szacunek, poważanie. Czyni tak, żeby nie czuć lęku. Pragnie być uznany za zwycięzcę, odczuwając równocześnie głęboki strach przed możliwością uznania go za przegranego i niezdarnego. W żaden sposób nie chce stracić na atrakcyjności – co przejawia się w zachowaniach regresyjnych – chce być jak małe, cudowne dziecko, niewyobrażalnie utalentowane, zabawne, radosne. Chce być takim, jak odbicie w oczach chorej z miłości matki.

To smutne, ale tak chce też świat. Dawniej z wiekiem dojrzałym, sędziwym wiązały się przywileje społeczne – o kimś takim mówiono mędrzec, mąż zaufania społecznego. Dziś starzenie się jest czymś nieakceptowanym, czymś, na co nie ma miejsca. Dominuje kult młodości i sprawności.

Każdy czas ma swoje szaleństwo – teraz należy do zalęknionych Narcyzów. Prezentują dumnie przesadne poczucie własnej ważności albo wyjątkowości. Snują niekończące się opowieści o swoich nieograniczonych sukcesach. Przejawiają permanentną potrzebę stałego budzenia uwagi i podziwu u Innych. Wykazują się nadmierną wrażliwością na uwagi, oceny i komplementy pod swoim adresem, przyjmując wszystkie ksobnie do siebie. Relacjom z Innymi towarzyszy interesowność, brak współczucia i umiejętności współodczuwania. Do tego wszystkiego popadają w skrajności, jeśli chodzi o ocenę Innych – od nadmiernego przeceniania do całkowitego niedoceniania. Poza tym Narcyz jest zazwyczaj szarmancki, nastawiony na flirt, w którym przedmiotowo traktuje Innych.

Narcyz to osoba, która niemalże nie ma relacji z żadnym Innym poza sobą lub żyje z Innymi osobami, które sobie nie wyobrażają być bez niego. Warto się zastanowić, co to znaczy? Te, które żyją samotnie są zazwyczaj agresywne, aroganckie, pochłonięte sobą i nie mają świadomości, jak Inni wobec nich reagują. Narcyz żyjący z Innymi, zazwyczaj nie jest przez tych Innych postrzegany jak osoba narcystyczna. Uważany jest za kogoś, kto jest pomocny, uczynny, zależny, ale też lękowy. Nie wyobraża sobie życia w samotności – bez Innych, bez pracy. Wiele czasu poświęca, by pomagać Innym, zwierzętom, naturze, czując się ich Wybawcą, Darczyńcą, Karmicielem. Czyni tak, bo uważa, że Inni sobie nie poradzą bez niego. W związkach czuje się pokrzywdzony i zdominowany, ale musi w nich tkwić, bo jest przekonany, że gdyby odszedł, wszystko by się zawaliło. Cały świat.

Wszyscy jesteśmy Narcyzami. Myślimy, że Narcyz to mężczyzna. Legenda to przekaz, jakiś symbol, jakaś nauka o Człowieku, który stał się Narcyzem. Narcyzm przydarzyć się może każdemu, bez względu na płeć. Świadomy Narcyz wybiera świadomego Narcyza, albo Innego i żyją długo i szczęśliwie, wychowując narcystyczne, lub nie, dzieci. Niewrażliwy, arogancki, agresywny Narcyz łączy się z Narcyzem potulnym, niosącym pomoc, zbawiającym świat i żyje im się wygodnie bez oglądania własnego odbicia.

Ludzie tworzą rodzinę, by się wzajemnie wspierać, by móc się uczyć i wzmacniać zdolności do zmagania się z przeciwnościami losu. Rodzina nie jest fabryką neurotycznych lęków i niedojrzałych postaw ksobnych. Nie powinna być. Jeśli do budowania rodziny zaprosiłaś Narcyza, to jedno jest pewne – Narcyz kocha tylko i wyłącznie siebie, nie uda Ci się tego zmienić. Nie jest tak, że Narcyz sam z siebie czuje się niesamowity i cudowny, on ciągle szuka potwierdzenia tego w oczach Innego. W Twoich oczach. „Cierpiący na zaburzenia narcystyczne ludzie zazdroszczą wszystkim wszystkiego” (Otto Kernberg).