poniedziałek, 27 lipca 2015

Kto w Tobie mieszka


Każdy Człowiek doskonale wie, co jest dobre, a co złe. Myślimy o sobie dobrze lub źle, bo mamy jakieś moralne podstawy takiej samooceny.

Autentyczność to umiejętność wypowiadania siebie w zgodzie ze sobą. Najważniejsze jest to, jak reagujesz na innych, jak postępujesz ze swoimi uczuciami i jak Ci z oczu patrzy. Bądź sobą i przyznawaj się do tego, kto w Tobie mieszka. I kogo karmisz?

Stary Indianin rzekł swojemu wnukowi:
- Moje dziecko, w każdym z nas toczy się bitwa pomiędzy dwoma wilkami. Jeden jest „złem”. To złość, zazdrość, chciwość, uraza, poniżanie, kłamstwa. Drugi jest „dobrem”. To radość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, życzliwość i prawda. Chłopiec pomyślał nad tym i zapytał – Dziadku, który wilk zwycięża? Stary człowiek cicho powiedział - Ten, którego karmisz.

Jeśli nie możesz poradzić sobie z trudnym współpracownikiem, najpierw spróbuj dotrzeć do tego, co to ma wspólnego Tobą samą, Tobą samym. Tak się zaczyna i doskonali praca nad kompetencjami społecznymi. Jeżeli nie potrafię się z kimś dogadać, jeżeli uważam go za kogoś nieznośnego i zaczynam go darzyć nienawiścią i lekceważeniem, to tylko posiadane kompetencje społeczne pozwolą mi zidentyfikować przeszkody, które blokują serdeczność i nastawienie na współpracę koegzystencyjną.

Ludzie są różni. To, czego w rozwoju osobowości i w komunikacyjnej kompetencji jeden pilnie potrzebuje, tego inny ma w nadmiarze. 
Ktoś dokładnie odbiera swoje własne uczucia i potrafi je wyrażać, a trudność sprawia mu jasne określenie własnego stanowiska. Taki Ktoś jest mało czytelny dla innych. 
Komuś innemu z łatwością przychodzi ujęcie sedna sprawy, ale działa z apodyktyczną gwałtownością. Takiego Ktosia inni się boją, unikają z nim kontaktu i często nie chcą się odezwać w jego obecności. Zwłaszcza, jeśli mają inne zdanie. 
Różnice międzyludzkie świetnie opisuje dwuwymiarowy model Reimanna-Thomanna:
Bliskość – Dystans

Pewność – Ryzyko


Bliskość albo dystans, stopienie się albo określenie granic, wspólnie albo indywidualnie, miłość albo walka, poczucie „my” albo autonomia – to zasadnicze bieguny w człowieczym byciu razem albo w byciu w konflikcie.

Pewność albo ryzyko to dwie zasadnicze formy istnienia. Jedni potrzebują struktury i planowania, organizacji i kontroli inni elastyczności i improwizacji. Co jednym daje poczucie bezpieczeństwa dla innych rodzi lęk.

U ludzi, którzy nie znają tych prawd łatwo rodzi się nienawiść i pogarda. A to przecież tylko przeciwny biegun, który potraktowany z szacunkiem daje szansę na przybliżenie się do prawdy. Zacznij dialog. Łatwo rozmawiać z kimś, kiedy ten Ktoś jest taki jak ja. Kiedy ktoś jest ulepiony z zupełnie „z innej gliny” zaczyna się kłopot.


Ludzie z przeciwnych biegunów często odbierają swoje wypowiedzi, jakby były one krytyką, czy nawet atakiem. Warto spojrzeć na nie inaczej. Nie muszę się czuć jak Ktoś, kogo pozbawia się wartości, i mogę uszanować wartość przekonań rozmówcy – „Ja jestem Ok. i Ty jesteś Ok. – szukajmy wspólnie rzeczowego porozumienia”.

wtorek, 21 lipca 2015

Otwartość ewaluowała od czasów naszych babek

Otwartość to jedna z cech osobowości. Łatwo ją zidentyfikować. Posiada ją każdy, rozwiniętą w różnym stopniu. Otwartość można okazywać stosując różne formy zwierzania się innym.

Znam takie osoby, których otwieranie się przypomina uwalnianie się od czegoś, co akurat im zalega. Zwykle nie są świadomi, co chcą powiedzieć o sobie. Wyrzucają z siebie nadmiar emocji. Nie ważne kto jest słuchaczem.

Inny rodzaj otwartości prezentują osoby, którymi kieruje potrzeba ciągłego mówienia wyłącznie o sobie. Dla nich nie liczy się do kogo mówią i czy to, co mówią jest adekwatne do sytuacji. Nie są też zainteresowane, co słuchający ma do powiedzenia.

Są osoby, które bardzo starają się ukrywać „prawdę” o sobie, jakieś sprawy, czasem z przeszłości, które ich zdaniem nie powinny być udostępnione komukolwiek. Noszą w sobie tajemnice, zniechęcając innych do budowania relacji.

I jest też typ ludzi, którzy dawkują zwierzanie się, np. pewne rzeczy mówią tylko pewnym ludziom.

Osoby świadome siebie swobodnie ujawniają neutralne informacje o sobie. Dzielą się swoimi doświadczeniami oceniając z dystansu swój udział w nich.

Czasem można spotkać osoby, które z taką otwartością mówią o swoim życiu, że ich wyznania przypominają spowiedź.

Otwartość jest ważną cechą, która ułatwia budować relacje z innymi ludźmi. Człowiek otwarty z łatwością dzieli się swoimi obserwacjami, przemyśleniami, wyraża uczucia i potrzeby.

Otwartość ma wiele wspólnego z zaufaniem. Otwarte drzwi mogą stanowić zaproszenie do wejścia, do poznania tego, co w środku. Niektórzy mają mnóstwo powodów, by nie ujawniać informacji o sobie. Boją się zaryzykować. Nie mają pewności, że ten, przed którym się otwieramy zaakceptuje nas, polubi, doceni naszą szczerość, zrozumie nasze pomysły, włączy się w realizację naszych planów. Ale jest nadzieja, że jeśli zaryzykujemy, ktoś się odwdzięczy, a to już ważny krok, by rozpocząć interpretować słowa i czyny w taki sam sposób.

Mądrość naszych babć i dziadków przekazywana z pokolenia na pokolenie, nie zawsze służyła rozwojowi otwartości. „Nie pokazuje się od razu całej dupy”. „Milczenie jest złotem”. „Warto robić dobrą minę do złej gry”. „Mieć Asa w rękawie”. To tylko niektóre przekonania, które hamują otwartość. U mnie w domu obowiązuje przekaz: „Powtarzane mądrości nie mają wartości”.

Dlaczego niechętnie otwieramy się, pokazujemy swoje prawdziwe Ja? Z lęku: przed odrzuceniem, karą, obmową, czy wykorzystaniem informacji przeciwko nam samym. Przecież ktoś może się z nas śmiać. Jeśli wyjawisz jedną swoją wadę, słabość pomyślą, że posiadasz wiele innych. Jeśli ujawnisz coś pozytywnego, jakąś swoją zaletę, talent powiedzą, że się chwalisz. Opowiadając się za czymś, stając po czyjejś stronie, być może trzeba będzie zrobić kolejny krok – zagłosować na człowieka, zaangażować się w czyjeś problemy, zgłosić się na ochotnika do wykonania jakiegoś zadania.

Istnieje jeszcze jeden ważny powód. Ujawniając coś o sobie, możesz się również obawiać, że lepiej poznajesz siebie. Podejrzewasz, że możesz odkryć jakieś nieprzyjemne prawdy o sobie i wolisz trwać w nieświadomości.

Otwartość to też pewnego rodzaju uczciwość. Prof. Władysław Bartoszewski w jednym z wywiadów wskazywał, że „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.”

Człowiek uczciwy otwarcie mówi o tym co widzi, myśli, czuje i jakie ma zamiary. Potrzebna jest do tego umiejętność obserwacji, żyłka naukowca, detektywa, specjalisty, eksperta. Mówimy o tym, co odbierają nasze zmysły – bez spekulacji, domyślania się czy wyciągania wniosków. Np. „Miałam na sobie sari”.

Myśli to nasze wnioski, ale również oceny i osądy, które stwierdzają, że coś jest dobre lub złe, właściwe lub niewłaściwe. Rodzajem myśli są nasze przekonania, opinie i teorie, np. „Aby pięknie wyglądać w sari, muszę schudnąć”.
Wyrażanie uczuć sprawia chyba najwięcej trudności w kontaktach z ludźmi. Niektórzy nie chcą poznawać naszych uczuć – wydają się być znudzeni lub zdenerwowani, kiedy próbujemy o nich mówić. „Byłam naprawdę szczęśliwa stojąc w sari na skarpie i obserwując zachodzące słońce”.

Inni filtrują uczucia, zauważając tylko niektóre. Mówiąc innym o tym, co Cię denerwuje, przeraża, czy cieszy, inni lepiej Cię rozumieją i mogą zmodyfikować swoje zachowanie, żeby zaspokoić Twoje potrzeby. „Jestem w sari, w obcym kraju, którego tradycje znam słabo i czuję się nieswojo. Mimo to, czuję niesamowity przypływ uczuć. Próbuję uświadomić sobie, jak się czuję. Jestem chyba trochę zła za moje dyletanckie podejście”. 



Potrzeby – każdy sam wie co potrzebuje. Każdy jest ekspertem i najważniejszym autorytetem w dziedzinie swoich potrzeb. Czasem czujemy, że istnieje w nas jakiś silny wewnętrzny zakaz wyrażania swoich potrzeb. Mamy nadzieję, że inni – osoby bliskie, przyjaciele będą na tyle wrażliwi i domyślni, że zgadną i będą wiedzieć, czego chcemy - „gdybyś mnie naprawdę słuchał, wiedziałbyś czego chcę”. Potrzeby same w sobie nie są niczym niewłaściwym. Wyrażanie ich nie stanowi oceny ani oskarżenia. To jedynie proste stwierdzenia mówiące o tym, co mogłoby Ci pomóc lub sprawić Ci radość.

Jeśli nie mówię o swoim doświadczeniu, skąd inni mają o tym wiedzieć? Dzielenie się swoimi obserwacjami, jasne wypowiadanie swoich wniosków, wyrażanie swoich uczuć oraz formułowanie próśb i sugestii, jeśli czegoś potrzebujesz lub widzisz możliwość zmiany - to najlepsze, co możesz zrobić dla siebie i innych.


Indie. Dziwny kraj całuśnych chłopaków.



Całuśni chłopcy, dzielący się czułością nawzajem, budzą zazwyczaj niesmak. Jednak, jeszcze w minionym stuleciu, męska serdeczność i wylewność nie wzbudzała takiej sensacji. Pamiętam fotki z pierwszych stron gazet przedstawiające Leonida Breżniewa całującego Edwarda Gierka, Władysława Gomułkę, czy Ericha Honeckera. Komunistyczni dyktatorzy, bezwzględni wobec pojedynczych przedstawicieli narodów, na czele których stali, w blasku fleszy okazywali sobie niewiarygodną czułość. Do historii przeszły zdjęcia "tych" pocałunków. Można je z łatwością odnaleźć w Internecie. Co więcej, przypominają niektórym czasy, w których "żyło się lepiej". I coż, że to bzdura.

Byłam w Indiach. Tam też widziałam męską czułość. Na ulicach, czy w ogóle w miejscach publicznych nie udało mi się zaobserwować czułości między kobietą i mężczyzną. Jedyny wyjątek stanowiły wydmy na plaży w Goa. A i tak pomógł mi w tym obiektyw aparatu fotograficznego.


Za to na ulicach, w restauracjach, w kafejkach internetowych, na plaży standardem jest mężczyzna trzymający za rękę innego mężczyznę. Koledzy, przyjaciele, znajomi mężczyźni, chłopcy dotykają się, poklepują, doradzają sobie podczas zakupów. Chętnie też się fotografują. Nie ma to nic wspólnego z homoseksualizmem. 

 

Chłopcy i dziewczęta w Indiach wychowują się oddzielnie. Dlatego łatwiej spotkać dziewczęta wracające ze szkoły albo chłopców na wycieczce szkolnej. Koedukacja? Nie widziałam. To rodzi określone problemy. Najważniejszy to dyskryminacja. 
 
Nagość męską da się zauważyć, chociażby podczas codziennej, porannej toalety. Kobieca jest niedopuszczalna.

 



W życiu publicznym chłopak i dziewczyna nie mogą chodzić, trzymając się za ręce. Słyszałam, że to budzi ogólny protest. Kobiety w ogóle traktowane są tak, jakby nie miały głosu. Gdy przy stoliku w barze siedzi kilka osób, kelner zwraca się zawsze do mężczyzny. Fatalnie się czułam z taką swoistą ignorancją. Byłam tam, ale jakbym była niewidzialna. Dziwne i straszne. Ignorancja to czy szacunek?
 
Mówi się, że kobiety po śmierci męża są zdane na syna, który wcale nie ma takiego obowiązku ani takiej tradycji, by zaopiekować się matką. Kobieta w czasie uroczystości zaślubin modli się, by umrzeć wcześniej niż jej małżonek. Nie wiadomo, jaki los będzie ją czekał?

 

Młode pokolenie zachowuje się nieco inaczej. Otwierają się na świat. Dziewczęta i chłopcy wzorują się na zachodniej modzie. Ale nie wygląda to na ślepe zapatrzenie. Wiele osób nosi tradycyjne stroje. Interesuje się Zachodem ze względu na moc pieniądza i marzenia o wyrwaniu się z biedy i brudu. Pamiętam początek lat 90-ych. Dla niektórych niewyobrażalne - wyjechać za granicę Polski. Zobaczyć pełne towarów półki w sklepach. Spotkać ludzi, którzy myślą inaczej.



Tak. Pojechałabym tam ponownie. Do Indii. Dla barw, dźwięków, smaków. Dla tego dziwnego uczucia, gdy w jednej chwili czujesz obrzydzenie do czegoś, co służy do jedzenia, jest zawinięte w codzienną gazetę, pachnie farbą drukarską i …ekstazę, gdy pokonasz niechęć i spróbujesz. Kakofonia. Nie zatrułam się. Nie otrułam. Zachwyciłam się. Wiele rzeczy, które tam zobaczyłam skłoniło mnie do refleksji nad moim życiem. Kraj skrajności,  kontrastów. Można się w nim zatracić. Można też dostrzec wiele podobieństw do tego, co nas otacza, jacy jesteśmy. Dumni Europejczycy. Pamiętam biedę i "ciemnotę" z czasów komunizmu. Wcale mi nie do śmiechu.



 
Dla czułości TAK.
Dla dyktatury, władzy, dyskryminacji NIE


czwartek, 16 lipca 2015

See No Evil, Hear No Evil, Speak No Evil

Uwielbiam Naturę. Może dlatego złoszczę się, oglądając reklamy wyrafinowanych sztuczności, które mają poprawić samopoczucie.

Nie rozumiem tych osób, które jadą na wakacje do wypasionego hotelu, pławią się w luksusach i nie wychylają nosa zza wysokich murów, by nie spotkać tubylca. A nóż będzie głodny, brudny, potrzebujący?

Natura, to nie ucieczka od świata i poczucie pustki. Chociaż pustelnia ukryta w jakiejś głuszy może nam się tak kojarzyć. Wybieram Naturę, bo mam takie pragnienie swoistej samotności. Potrzebuję miejsca i czasu, aby pobyć sama ze sobą. Odkryć kim jestem i dokąd zmierzam?

W mojej głowie kłębią się różne pomysły. Myśli gdzieś gonią, wychodzą naprzód, coś planują, analizują przeszłość. 

Ale kiedy już pochłonie mnie Natura, z łatwością włączam guzik „wyciszenie”. Zaczynam oddychać pełną piersią i z przyjemnością kontempluję świat.

Cudownie jest tak zauważać każdy szczegół otoczenia, usłyszeć śpiew ptaków, szelest liści, melodie cykad, poczuć rozgrzane słońcem powietrze i wszystkie te zapachy niesione z wiatrem.



Pamiętam, jakie niesamowite wrażenie zrobiła na mnie pierwsza podróż samolotem. Umysł podpowiadał mi różne nieprzyjemne myśli. Próbował podsuwać jakieś dane techniczne – wagę samolotu, materiał, z jakiego jest zbudowany. Wzrastał we mnie niepokój. Kiedy usłyszałam pełną moc silników i zobaczyłam, jak odrywamy się od ziemi poczułam emocje w brzuchu. Nie mogłam odczytać czy to strach, czy radość. Nieśmiało zerkałam przez okno. Zachwyt, jaki sprawiły mi widoki chmur i widok przebijającej się przez nie od czasu do czasu ziemi, był odwrotnie proporcjonalny do lęku, związanego z pomysłem, że coś złego może się stać.

Wiele radości czerpię z obrazów, które noszę w swojej pamięci. Są barwniejsze, bardziej wyraźne niż fotografie. Z łatwością potrafię przenieść się w miejsca, w których byłam. Powracają emocje, dźwięki, zapachy, nawet czuję ciepło słońca, czy bryzę od morza. Tak mam od zawsze. Kiedyś mi to przeszkadzało. Myślałam, że to jakaś nadwrażliwość. Dziś, gdy za kursy nabywania umiejętności uważności trzeba płacić krocie, czuję się wygrana.

Lubię swoją wrażliwość, chociaż wiąże się z ciągłym rozwiązywaniem dylematów. Przecież każdy zauważony szczegół jest, skromnie nazywając ten proces, rozpamiętywany i analizowany. Wrażliwość odnosi się zarówno do mnie, jak i do innych. Wrażliwość zwiększa szansę na cierpienie i doznawanie przykrych emocji, ale też i całej gamy pozytywnych.

Trudno wyobrazić mi sobie siebie jako osobę pozbawioną wrażliwości. Chociaż uważam, że taki „typ” bardziej pasuje do wymagań współczesnego życia. Jak małpki w japońskim przysłowiu, wyrażone za pomocą rzeźby lub obrazu. Przedstawiają Mizaru, która zasłaniając oczy, nie widzi zła. Kikazaru, która obejmując uszy, nie słyszy nic złego i Kwazaru, która zakrywając swoje usta, nie mówi nic złego. Jednym zdaniem - Nic złego nie widzę, nic złego nie słyszę, nie mówię o niczym złym.

Wrażliwy - niewrażliwy. A przecież świat jest bogatszy o inne rozwiązania. Weźmy taką najprostszą reakcję na stres. Bodziec wywołuje reakcję. Reakcja ma dwie fazy. Pierwsza faza to uruchomienie czujności – „O! Coś się dzieje!” Druga faza to rozpoznanie bodźca i sklasyfikowanie go jako przyjazny lub wrogi. „Zostaję – wszystko jest Ok.” „Walczę – mam zasoby”. „Biorę nogi za pas – nie mam szans”. Tak właśnie działa fantastyczny mechanizm, który przez miliony lat wspiera ewolucję Człowieka.

Każdy z nas ma taki mechanizm. Kiedy ten mechanizm uruchamia się w sytuacji realnego zagrożenia, np. przed podróżą samolotem, przeżywany lęk jest racjonalny. Problem zaczyna się, gdy taki lęk pojawia się „znikąd” – nie ma żadnego zagrożenia na zewnątrz. Jest za to nadmierny stres, przemęczenie, strach wywołany przeżytymi, konfliktami, kłopotami, itp. Wytchnienie można znaleźć w Naturze. 
Fotografie z podróży do Indii i Izraela


wtorek, 14 lipca 2015

Umiejętność to pewna biegłość w czymś - poziom pożądany.



Każdego dnia z kimś rozmawiamy. Znaczna część tych rozmów dotyczy spraw zawodowych. Rozmowy budują atmosferę w zespole. Warto mieć jakąś gamę tematów bezpiecznych. Chodzi o to, aby poruszony temat nie stanowił kłopotu dla rozmówców i nie wymagał od nich posiadania jakichś specjalnych umiejętności.

No właśnie, ale co to są te specjalne umiejętności? Czy jeśli razem pracujemy nad jakimś projektem, to powinniśmy mieć specjalne umiejętności, czy wystarczą zwykłe? I czym różnią się zwykłe od specjalnych? A przeciętne? Czy można funkcjonować tylko z przeciętnymi umiejętnościami?

Umiejętność to pewna biegłość w czymś, w jakimś zakresie. Każdy jakieś umiejętności ma. Grupa ludzi z różnymi umiejętnościami, połączona wspólnym celem zawodowym, może wiele zdziałać. Cel zespołu staje się nadrzędną wartością dla jego członków i motorem do wykonania powierzonej pracy. Powszechnie wiadomo, że potencjał dobrze współpracującego zespołu jest o wiele większy niż możliwości pojedynczych osób.Co więcej, u osoby pracującej w zespole następuje przyrost jakichś umiejętności.

Umiejętności decydują o tym, czy potrafisz zrozumieć i zinternalizować cel. Pozwalają np. stłumić wewnętrzną potrzebę do tego, by brać wszystkie obowiązki na siebie, jednocześnie dostrzegać i ufać, że inni też mogą podołać. Dalej, umiejętności pozwalają odróżnić rywalizację i swój osobisty interes przedkładany nad interes zespołu. Umiejętnością jest też dzielenie się zadaniami, wiedzą i doświadczeniem. To są zwykłe umiejętności, nie jakieś specjalne.

Wygląda na to, że jeśli na swej drodze zawodowej spotykamy osoby niekompetentne, niepoważne lub koncentrujące się tylko na sobie, ich zdolności są co najwyżej „przeciętne”?

Do umiejętności specjalnych należy komunikatywność, która umożliwia skuteczne porozumiewanie się i budowanie satysfakcjonujących relacji. Poziom zwykły tej umiejętności to porozumiewanie się, a poziom przeciętny? Oznacza osobę rozmowną i towarzyską, cokolwiek to znaczy.

Radzenie sobie ze stresem też jest umiejętnością specjalną. Osoba posiadająca taką umiejętność umie wsłuchiwać się w swoje emocje i dbać o wewnętrzną równowagę. Poziom zwykły oznacza umiejętność pracy pod presją, a poziom przeciętny? Oznacza osobę, która radzi sobie ze stresem, cokolwiek to znaczy.

Specjalna umiejętność to także dążenie do rezultatów, czyli znajdowanie sposobów na zidentyfikowanie i pokonanie napotkanych trudności i przeszkód. Poziom zwykły oznacza posiadanie przekonania o własnej skuteczności, a poziom przeciętny? Oznacza osobę, która nastawiona jest na osiąganie rezultatów, robienie wyników, cokolwiek to znaczy.

Kolejna specjalna umiejętność, to orientacja na działania, czyli podejmowanie nawet z pozoru nie dających się wykonać zadań, czasem pozaplanowych, gdy one prowadzą do osiągnięcia celu. Poziom zwykły oznacza orientowanie się na cel, a poziom przeciętny? Pewność siebie podczas realizacji zadać, cokolwiek to znaczy.

I jedna z ważniejszych umiejętności specjalnych – współpraca w zespole, czyli świadomość wspólnego celu, otwartość na pomysły i pomoc innym, korzystanie ze wskazówek i wsparcia innych, no i utożsamianie się z grupą. Poziom zwykły oznacza umiejętność pracy z innymi, mającymi taki sam cel, a poziom przeciętny? Nastawienie na współpracę z grupą, w której się pracuje, cokolwiek to znaczy.

Są jeszcze uniwersalne umiejętności. Umiejętności, bez których nie da się pracować w grupie. Takimi umiejętnościami jest przekazywanie i przyjmowanie „informacji zwrotnej”, czyli feedback. Człowiek musi wiedzieć, jak oceniana jest jego praca, czy swoje zadania wykonuje dobrze, czy coś wymaga poprawy. Od tego zależy komfort pracy, poczucie przynależności, spełnienia, czy zawodowe zaufanie.

Informacja i ocena na temat jakości realizowanych zadań i konsekwencjach zachowań może opierać się tylko i wyłącznie na konkretach, faktach. Dobrze jest podać obiektywne przykłady. Warto skupiać się na pozytywach i zacząć od samooceny. Mocne strony powinny być przedstawione w formie pomysłów na temat tego, jak można rozwinąć swoje umiejętności. Czego mi jeszcze brak? Jak to zamierzam osiągnąć?

Każda informacja ma funkcję wspierającą i motywującą. Zawiera konkretne informacje, czasem wskazówki. Gorzej, jeśli jest „kadzeniem”. Jeszcze gorzej, jak ktoś nie jest zainteresowany taką oceną, bo wie lepiej. W końcu siebie znamy najlepiej. Mimo, że opinia innych różni się od naszej, nie zawsze próbujemy się nad nią pochylić.

Gregory Bateson opisał szczególną, patologiczną technikę komunikowania się zwaną „podwójnym wiązaniem”, czyli „tak źle i tak niedobrze”. Stajemy przed dwoma sprzecznymi wyborami i niezależnie od tego, który wybierzemy, mamy problem. „Chcę, żebyś częściej okazywała mi swoją wdzięczność. Ale rób to tylko wtedy, kiedy Ty masz taką potrzebę.” Albo „Powinieneś być bardziej spontaniczny.”

I najbardziej wyrafinowana, np. osoba stosująca mobbing informująca ofiarę, że powinna była powiedzieć o tym innym wcześniej, bo teraz nikt jej już nie uwierzy.

Czasem tak postępują dorośli, którzy każą dziecku jednocześnie „odpowiadać, gdy się do niego mówi.” i wskazują, że „dzieci i ryby głosu nie mają.

Typowy przykład z pracy zawodowej: Nie dostajesz wszystkich informacji dotyczących zadania. Jeśli zrobisz tak, jak Ci się wydaje, że powinno być zrobione, jest źle, szef skomentuje: "Trzeba było zapytać!". Jeśli jednak będziesz pytać, usłyszysz od szefa: "To nie wiesz, jak to zrobić?!".

No i co teraz, jakie umiejętności warto mieć, a jakie pokazać światu? - przeciętne, zwykłe, czy specjalne? A może uniwersalne? A to zależy, jaki i na kogo wpływ chcemy wywierać, albo prawdziwiej - jakie są nasze umiejętności manipulowania. 
Jeśli, jednak zdecydujesz się już na współpracę i na rzetelną ocenę swojego funkcjonowania i będziesz gotowa wysłuchać jak odbierane jest Twoje zachowanie przez innych - najpierw tylko słuchaj, nie usprawiedliwiaj się, nie obrażaj się, nie tłumacz się. Nie rozumiesz? - proś o powtórzenie. Nie zgadzasz się? - protestuj. Uzasadniaj swoje racje. Umiejętność, to pewna biegłość w czymś. Warto wznosić się z poziomu na poziom.

czwartek, 9 lipca 2015

Za wysokie progi na Twoje nogi





Za wysokie progi na Twoje nogi – czyżby? Są zjawiska, które nie są tymi, które udają lub naśladują.

Czasem mam wrażenie, że przenoszę się daleko w komunistyczną przeszłość. Dzieje się tak za sprawą charakterystycznych komunikatów – nie wychylaj się, nie próbuj tego robić, bo i tak Ci nie wyjdzie i w ogóle udowodnię Ci, że Twoje pomysły są kiepskimi pomysłami… nie ryzykuj.

Czasem, rzekłabym nawet – coraz częściej – zdarza się tak, że w jakiejś społeczności wyróżnia się uprzywilejowana grupa. To jej członkowie narzucają innym – „nieuprzywilejowanym” standardy i metody działania, postrzegania rzeczywistości i myślenia o problemach. Tworzą swoiste pseudo-prawa, które pozwalają utrzymać, czy wręcz zalegalizować utworzony pseudo-porządek.

Grupa ta posiada jakieś insygnia, atrybuty, gadżety władzy i specyficzny język. Jest on nie tyle elitarny, co wyrafinowany w taki sposób, żeby demaskować „prostactwo” przedstawicieli grupy podporządkowanej.

Atrybuty władzy i specyficzny język odróżnia uprzywilejowaną grupę, czyli elitę od „zwykłych” obywateli, którzy tak naprawdę nie zdają sobie sprawy, że są ofiarami swoistej przemocy. „Zwykli” uważają, że to, w czym uczestniczą, żyjąc w takiej społeczności, to naturalny porządek świata. Uważają, że osoby, które dysponują większym kapitałem symboli i gadżetów są po prostu lepsze od reszty świata. Taki specyficzny rodzaj "wyuczonej bezradności".

Czyż nie jest tak, że ktoś, kto jest aktualnie na świeczniku, wcale nie musi być lepszą osobą od przeciętnej pani Kowalskiej, czy pani Nowak?

Każdego dnia jesteśmy bombardowani informacjami, że coś nam się nie uda, nie mamy ku temu odpowiednich środków, wykształcenia, atrybutów, nie możemy awansować, nie możemy tam pracować, że inni – oni – są po prostu od nas lepsi, młodsi, ładniejsi. Nasze miejsce jest tu, a ich – onych – tam. Ależ, to zwykła przemoc, tyle tylko, że nie zostawia widocznych śladów na ciele.W duszy tak.

Pierre Bourdieu, francuski socjolog, antropolog i filozof, twórca teorii przemocy symbolicznej, w pracy „Reprodukcja” wyjaśnił, że przemoc pojawia się „gdy grupy dominujące wytwarzają takie systemy znaczeń, w których rzeczywisty układ sił, będący podstawą ich dominacji, jest szczelnie ukryty pod pozorem sprawiedliwego ładu i dzięki temu powszechnie odbierany jako prawomocny”.

Sztandarowym przykładem takiej przemocy jest dominacja mężczyzn nad kobietami w społeczeństwie patriarchalnym. W rodzinie dominującą pozycję zajmuje mężczyzna. Obie płcie myśląc o sobie nawzajem przypisują sobie pewne „naturalne” zdolności lub ich brak. Wiecie, chodzi o to, że kobiety mają być bardziej czułe, delikatne, opiekuńcze, ale również niezdolne do myślenia nazbyt abstrakcyjnego czy przywództwa. Odwrotność tych cech ma charakteryzować „z natury” mężczyznę.

Kobieta, odgrywając taką pseudo-naturalną rolę, sama się wyklucza z pewnych form aktywności, na przykład odstępuje stanowisko kierownicze mężczyźnie, jako przywódcy z urodzenia. Myśląc o swej pozycji i o relacjach z mężczyznami nie jest w stanie wyjść poza schemat myślenia, który czyni kobietę podporządkowaną.

Kobieta nie burzy się, gdyż uważa, że męska dominacja jest naturalna. Przyjmie z jego ust każde polecenie i rozkaz. Siła przemocy symbolicznej polega na tym, że choć osoba podporządkowana postrzega, że w relacji z innymi jest zdominowana, to jednak przyjmuje to za rzecz naturalną.

Działa zgodnie z mechanizmem psychologicznym, który sprawia, że osoba poniżona najczęściej odreagowuje poprzez autodeprecjację, a nie – zwrócenie się przeciwko poniżającemu.

Teoria stygmatyzacji też wyjaśnia to zjawisko - osoba trwale naznaczona jako dewiant, nawet fałszywie, z czasem wykształca w sobie cechy, które otoczenie jej przypisuje. Tłumaczy to nie tylko zachowania kobiet, ale też liczne przypadki rozsądnych, początkowo "dobrych" pracowników, którzy po długotrwałym wmawianiu im np. nerwicy stali się podręcznikowymi przykładami neurasteników, histeryków itd.


Reakcją na przemoc nie może być bierność ani „wewnętrzna emigracja”, lecz przeciwnie – aktywność i współdziałanie. Ratunkiem mogą być grupy ludzi dobrej woli. Ludzi kultywujących „nieużywane” cechy i wartości uniwersalne: szacunek, uczciwość, odpowiedzialność, (…). Ludzi nastawionych na propagowanie cnót, czyli trwałych dyspozycji do dokonywania dobrych wyborów.
Ponieważ przemoc symboliczna jest tym skuteczniejsza, im bardziej jest ukryta, priorytetem w walce z nią musi być jej ujawnianie i piętnowanie. I do tego potrzebni są ludzie, którzy wszelkim "pseudo" mówią dość.

czwartek, 2 lipca 2015

Z upływem lat stajemy się lepsi w tłumieniu uczuć, niż w ich wyrażaniu



Tabu istnieje w każdej kulturze. Tabu mogą być konstruktywne i destruktywne. Konstruktywne zakazują takich czynów jak kazirodztwo, przemoc, zabijanie, pedofilia, których popełnienie stanowi zagrożenie dla dalszego istnienia społeczności. Destruktywne mogą zdarzyć się np. w krajach ogarniętych wojną, gdzie „obcych” się zabija, bo nie uważa się, że też są ludźmi.

Tematy tabu dotyczyć mogą różnych sfer życia, czynności, miejsc, przedmiotów lub osób. Istnieje tabu występowania publicznie przeciwko własnej rodzinie, grupie, publicznego „prania brudów”. Ten rodzaj tabu, mimo, ze pociąga za sobą problemy społeczne jest dość powszechny.

Wszystko, co jest tabu jest zarazem zakazane i święte. Za złamanie tabu grozi spontaniczna i gwałtowna reakcja skierowana przez wszystkich, których tabu łączy wobec kogoś, kto tabu naruszył.

Tabu zabrania głośno mówić, pisać, a nawet myśleć i zauważać sprawy nim objęte.

Tematów tabu nie powinno się poruszać, gdyż źle to świadczy o osobie, która rozpoczęła rozmowę – "kala własne gniazdo". Łamanie tabu wiąże się z przykrymi emocjami – może być krępujące, wstydliwe i na pewno nie mile widziane przez środowisko. Człowiek, który przekroczył tabu jest odrzucony przez grupę, wyklęty, niegodny.

W każdej grupie i rodzinie dochodzi do złości. Czasem reakcje zdenerwowania wyrażane są jednak pośrednio, nie wprost. Członkowie grupy nie patrzą sobie prosto w oczy, nie słuchają wypowiedzi innych, ziewają, okazują swoje zniecierpliwienie, machając np. nogą założoną na drugą nogę. Niektórzy wzdychają i szukają sprzymierzeńców wśród tych członków grupy, którzy są dla nich „dobrymi”, w przeciwieństwie do tych, denerwujących ich. W niektórych grupach pojawiają się „kozły ofiarne”, które służą jako cel wszystkich ataków.

A co powiecie na takie hasło - protest: Dość dla traktowania złości jako tabu

- Denerwujesz się na mnie …

- Nie, nie denerwuję się, jestem zmęczony.

- Denerwujesz się na mnie …

- Nie, nie denerwuję się. Jestem bardzo zrównoważonym człowiekiem.

- Denerwujesz się na mnie …

- Nie denerwuje się. Ta sprawa zbyt mało mnie interesuje.

- Denerwujesz się na mnie …  (…)


Jeśli tak jest, że nie denerwujesz się się na mnie, to może powiesz mi, co myślisz w skrytości ducha sam o sobie? Jak pokazujesz bez słów, że jesteś zdenerwowany? Co przeszkadza Ci w tym, żeby otwarcie powiedzieć, że się denerwujesz? Kto zna Cię tak dobrze, żeby powiedzieć, że jesteś zdenerwowany? Czy należysz do ludzi, którzy wybuchają złością i zawsze winią za to innych? Czy czujesz złość? Czy poświęcasz swojej złości wystarczająco dużo uwagi? Jakie masz sposoby zapobiegania temu, żeby Twoja złość narastała? Co zmieniłoby się w Twoim życiu, gdybyś częściej informował innych o tym, co chcesz, a czego nie chcesz zaakceptować? Jakie podejście do złości obowiązuje w Twoim domu rodzinnym, związku partnerskim? Jakie podejście do złości obowiązuje w Twojej grupie?

Człowiek jest zdolny do odczuwania emocji, które, upraszczając, można podzielić na przyjemne i nieprzyjemne. Każda z tych emocji jest niezbędna dla zdrowia psychicznego. Jeśli jednak pozostają uśpione, może to oznaczać, że nasi rodzice nie dali nam akceptacji wyrażania siebie w pełni, wprowadzając np. przekaz: „złość lub smutek nie są w porządku”. Wówczas mogło się zdarzyć, że niechciane emocje zostały wyparte i paradoksalnie przejęły kontrolę nad nami, popychając do nieproduktywnych zachowań, np. kłamania czy wszczynania kłótni.

Koś Cię obraził, wybuchłaś, a złość skierowałaś w kierunku osoby, która cię zraniła? Błąd. Ona właśnie pomaga Ci w ujawnieniu Twojego ukrytego gniewu. To nie ona jest źródłem tego uczucia, źródło znajduje się w Tobie. Tam szukaj. Nie obwiniaj innych za to, co czujesz. Nie próbuj zmieniać innych ludzi. Oni odbijają to, co wyparliśmy. Przykre emocje są pożyteczne i dają energię do działania. Dzięki nim możemy odkrywać prawdę i demaskować kłamstwa, które serwujemy sobie albo innym.

Z upływem lat stajemy się lepsi w tłumieniu uczuć, niż w ich wyrażaniu. Myślimy, że kontrolujemy emocje, a to one kontrolują nas. Nie chcemy dopuścić do głosu trudnych emocji, bo obawiamy się, że zburzymy relacje, których de facto nie ma. Boimy się określenia – „niezrównoważona emocjonalnie”. A przecież kierowanie się emocjami jest czymś innym, niż brak kontroli nad sobą.

Powodzenie w tworzeniu satysfakcjonujących relacji z ludźmi zapewni nam umiejętność wyrażania siebie bez sprawiania przykrości (ranienia) i atakowania innych. Potrzebna jest również umiejętność akceptowania innych bez ranienia siebie.

Ponoć tabu zmienia się wraz z dojściem do głosu każdego nowego pokolenia. Może już jest ten czas, by temat wyrażania złości w rodzinie, w grupie przestał być tematem tabu? Złość, np. do przełożonego, możemy wyrazić słowami: „Czuję złość, kiedy zmieniasz ustaloną decyzję. Złoszczę się, gdy pozostawiasz mnie z wątpliwościami. Żeby sprawniej pracować, potrzebuję większej stabilizacji i informacji”. Warto mówić szczerze ludziom o tym, co czujemy w związku z ich zachowaniem. Nie oceniamy ludzi. Opieramy się na faktach, które się wydarzyły. Opisujemy zdarzenie tak, jak przebiegało. Tak buduje się atmosferę zaufania, gdzie bezpiecznie można przedstawić i omówić różne poglądy na tę samą sprawę.

Ważna jest świadomość. Dzięki niej możemy zdystansować się do trudnej emocji i wybrać korzystniejszą interpretację sytuacji lub zauważyć, jak sami się „nakręcamy”. To przecież, ja sama wybieram to, co w danej chwili mówię, myślę i jak się czuję. Ale trzeba poczuć. I trzeba umieć dokonać wyboru.

Jest taka buddyjska przypowieść. Starzec siedzi pod drzewem, cały czas się śmiejąc. Obok przechodzi smutny młodzieniec i pyta: - Dlaczego jesteś taki zadowolony? Starzec odpowiada - Bo kiedy byłem tak smutny jak ty, nagle zrozumiałem, że mam wybór. Od tamtej chwili każdego ranka zadaję sobie pytanie: Co dziś wybierasz? I tak jakoś dziwnie się składa, że wybieram radość.

Według buddyjskich mędrców istnieje odwrotna zależność - Im więcej świadomości chwili, tym mniej pretensji do świata. Jeśli wyrażanie złości jest w jakiejś rodzinie lub grupie tabu, to prowadzi do jej destrukcji.