wtorek, 21 lipca 2015

Otwartość ewaluowała od czasów naszych babek

Otwartość to jedna z cech osobowości. Łatwo ją zidentyfikować. Posiada ją każdy, rozwiniętą w różnym stopniu. Otwartość można okazywać stosując różne formy zwierzania się innym.

Znam takie osoby, których otwieranie się przypomina uwalnianie się od czegoś, co akurat im zalega. Zwykle nie są świadomi, co chcą powiedzieć o sobie. Wyrzucają z siebie nadmiar emocji. Nie ważne kto jest słuchaczem.

Inny rodzaj otwartości prezentują osoby, którymi kieruje potrzeba ciągłego mówienia wyłącznie o sobie. Dla nich nie liczy się do kogo mówią i czy to, co mówią jest adekwatne do sytuacji. Nie są też zainteresowane, co słuchający ma do powiedzenia.

Są osoby, które bardzo starają się ukrywać „prawdę” o sobie, jakieś sprawy, czasem z przeszłości, które ich zdaniem nie powinny być udostępnione komukolwiek. Noszą w sobie tajemnice, zniechęcając innych do budowania relacji.

I jest też typ ludzi, którzy dawkują zwierzanie się, np. pewne rzeczy mówią tylko pewnym ludziom.

Osoby świadome siebie swobodnie ujawniają neutralne informacje o sobie. Dzielą się swoimi doświadczeniami oceniając z dystansu swój udział w nich.

Czasem można spotkać osoby, które z taką otwartością mówią o swoim życiu, że ich wyznania przypominają spowiedź.

Otwartość jest ważną cechą, która ułatwia budować relacje z innymi ludźmi. Człowiek otwarty z łatwością dzieli się swoimi obserwacjami, przemyśleniami, wyraża uczucia i potrzeby.

Otwartość ma wiele wspólnego z zaufaniem. Otwarte drzwi mogą stanowić zaproszenie do wejścia, do poznania tego, co w środku. Niektórzy mają mnóstwo powodów, by nie ujawniać informacji o sobie. Boją się zaryzykować. Nie mają pewności, że ten, przed którym się otwieramy zaakceptuje nas, polubi, doceni naszą szczerość, zrozumie nasze pomysły, włączy się w realizację naszych planów. Ale jest nadzieja, że jeśli zaryzykujemy, ktoś się odwdzięczy, a to już ważny krok, by rozpocząć interpretować słowa i czyny w taki sam sposób.

Mądrość naszych babć i dziadków przekazywana z pokolenia na pokolenie, nie zawsze służyła rozwojowi otwartości. „Nie pokazuje się od razu całej dupy”. „Milczenie jest złotem”. „Warto robić dobrą minę do złej gry”. „Mieć Asa w rękawie”. To tylko niektóre przekonania, które hamują otwartość. U mnie w domu obowiązuje przekaz: „Powtarzane mądrości nie mają wartości”.

Dlaczego niechętnie otwieramy się, pokazujemy swoje prawdziwe Ja? Z lęku: przed odrzuceniem, karą, obmową, czy wykorzystaniem informacji przeciwko nam samym. Przecież ktoś może się z nas śmiać. Jeśli wyjawisz jedną swoją wadę, słabość pomyślą, że posiadasz wiele innych. Jeśli ujawnisz coś pozytywnego, jakąś swoją zaletę, talent powiedzą, że się chwalisz. Opowiadając się za czymś, stając po czyjejś stronie, być może trzeba będzie zrobić kolejny krok – zagłosować na człowieka, zaangażować się w czyjeś problemy, zgłosić się na ochotnika do wykonania jakiegoś zadania.

Istnieje jeszcze jeden ważny powód. Ujawniając coś o sobie, możesz się również obawiać, że lepiej poznajesz siebie. Podejrzewasz, że możesz odkryć jakieś nieprzyjemne prawdy o sobie i wolisz trwać w nieświadomości.

Otwartość to też pewnego rodzaju uczciwość. Prof. Władysław Bartoszewski w jednym z wywiadów wskazywał, że „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.”

Człowiek uczciwy otwarcie mówi o tym co widzi, myśli, czuje i jakie ma zamiary. Potrzebna jest do tego umiejętność obserwacji, żyłka naukowca, detektywa, specjalisty, eksperta. Mówimy o tym, co odbierają nasze zmysły – bez spekulacji, domyślania się czy wyciągania wniosków. Np. „Miałam na sobie sari”.

Myśli to nasze wnioski, ale również oceny i osądy, które stwierdzają, że coś jest dobre lub złe, właściwe lub niewłaściwe. Rodzajem myśli są nasze przekonania, opinie i teorie, np. „Aby pięknie wyglądać w sari, muszę schudnąć”.
Wyrażanie uczuć sprawia chyba najwięcej trudności w kontaktach z ludźmi. Niektórzy nie chcą poznawać naszych uczuć – wydają się być znudzeni lub zdenerwowani, kiedy próbujemy o nich mówić. „Byłam naprawdę szczęśliwa stojąc w sari na skarpie i obserwując zachodzące słońce”.

Inni filtrują uczucia, zauważając tylko niektóre. Mówiąc innym o tym, co Cię denerwuje, przeraża, czy cieszy, inni lepiej Cię rozumieją i mogą zmodyfikować swoje zachowanie, żeby zaspokoić Twoje potrzeby. „Jestem w sari, w obcym kraju, którego tradycje znam słabo i czuję się nieswojo. Mimo to, czuję niesamowity przypływ uczuć. Próbuję uświadomić sobie, jak się czuję. Jestem chyba trochę zła za moje dyletanckie podejście”. 



Potrzeby – każdy sam wie co potrzebuje. Każdy jest ekspertem i najważniejszym autorytetem w dziedzinie swoich potrzeb. Czasem czujemy, że istnieje w nas jakiś silny wewnętrzny zakaz wyrażania swoich potrzeb. Mamy nadzieję, że inni – osoby bliskie, przyjaciele będą na tyle wrażliwi i domyślni, że zgadną i będą wiedzieć, czego chcemy - „gdybyś mnie naprawdę słuchał, wiedziałbyś czego chcę”. Potrzeby same w sobie nie są niczym niewłaściwym. Wyrażanie ich nie stanowi oceny ani oskarżenia. To jedynie proste stwierdzenia mówiące o tym, co mogłoby Ci pomóc lub sprawić Ci radość.

Jeśli nie mówię o swoim doświadczeniu, skąd inni mają o tym wiedzieć? Dzielenie się swoimi obserwacjami, jasne wypowiadanie swoich wniosków, wyrażanie swoich uczuć oraz formułowanie próśb i sugestii, jeśli czegoś potrzebujesz lub widzisz możliwość zmiany - to najlepsze, co możesz zrobić dla siebie i innych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz