piątek, 22 kwietnia 2022

 



Zdrowienie to też kulenie się i rozwijanie

        Od czasu kiedy zachorowałam, zastanawiam się nad wszystkimi zmianami, jakie mi towarzyszą. Zmieniły się moje granice. W sumie nie ma w tym nic dziwnego, to normalne, że choroba może doprowadzić do zmęczenia fizycznego i psychicznego. Skupiam się na wsparciu i ratowaniu, czyli tych działaniach, które przed chorobą stanowiły znaczny obszar mojego funkcjonowania. Trudno było mi z nich zrezygnować i mimo mnogości osób, które przy mnie są i mi pomagają, czuję  dość często osamotnienie.

        Może to być związane z naturalnym odruchem kulenia się. W przypadku fizycznego zagrożenia, zanim podejmuje się jakieś działanie – ucieczka lub walka – najpierw kulimy się. To taki odruch samozachowawczy, biologiczny, polegający na tym, że staramy się zmniejszyć powierzchnię ciała narażoną na zagrożenie. Zaobserwowano też odruch kulenia się psychicznego. Zamykamy się jak najdokładniej, by chronić się przed bólem, zranieniem, cierpieniem – nie potrafimy przyjąć pomocy. Mniej wspieramy, nie wiemy czy mamy prawo pomagać.

        Wszystko z czasem się zmienia. Zagrożenie staje się mniej zagrażające, relacje z bliskimi wracają na stare nowe tory. Lęki zamieniają się w ciekawość, co będzie dalej, dokąd ta droga mnie zaprowadzi? A może to labirynt, ryzyko, niewiadoma, ciekawe, co tam jeszcze jest?