piątek, 16 listopada 2018

Ogarnę się jeszcze, bo ufam



Ciężko jest ukryć rozczarowanie i żal kiedy uświadomisz sobie, że Twoje starania poszły na marne. Ogarnę się jednak, bo ufam.

Zaufanie nie jest zero jedynkowym zjawiskiem. Mogę Ci dać kredyt zaufania. Tak po prostu, kierowana ciekawością, co z tego wyniknie? Mogę Ci ufać w jednej sytuacji – zawsze wybierasz dobrą muzykę, ale nie zaufam Ci, a przynajmniej będę miała wątpliwości, prosząc Cię o pilnowanie upływu Czasu.

Czym jest zaufanie? To taki stan, kiedy nie potrzebuję i nie oczekuję od Ciebie żadnych wyjaśnień. Nie analizuję każdego Twojego zachowania, doszukując się intencji, które stanowią dla mnie potencjalne zagrożenie. 

Dlaczego ufasz lub nie ufasz? W dużej mierze to zależy od Twoich przekonań. Ja ufam lekarzom. Kiedy stanie się coś, co wymaga interwencji medycznej, jestem wzorową pacjentką i bez szemrania wykonuję każde polecenie. Ostatnie doświadczenie w tym obszarze zawdzięczam mojej Pani Stomatolog. Tkwiłam na fotelu z rozwartą paszczą i zastanawiałam się, skąd u mnie tyle zaufania? A może to lęk przed przypadkowym zranieniem? – przyszło mi do głowy? Na koniec pomyślałam, że jednak ufam mojej Pani Stomatolog, bo ufam sobie. Podjęłam decyzję, dokonałam wyboru, rozważyłam wszystkie za i przeciw, czemu mam się rozczarować? Uznaję jej profesjonalizm – dotychczas mnie nie zawiodła. Czasem nie mam wpływu na wszystko i wszystkich ale mogę się włączyć współpracując jak najlepiej potrafię, by osiągnąć cel. Siedziałam w napięciu w niekomfortowej pozycji, aż poczułam znużenie. Zadziwiające.


Zaufałam sobie również wtedy, kiedy wybrałam się na wędrówkę z osobami nieznajomymi. I nie zawiodłam się. Wszyscy mieliśmy podobne oczekiwania i ten sam cel odległy o jakieś 250 kilometrów. Oczekiwania mają znaczący wpływ na to jak interpretujemy rzeczywistość. Podobne oczekiwania, podobna interpretacja codzienności – podobne zwątpienia i troski, podobne radości – dały mieszankę stanów, które budowały atmosferę bezpieczeństwa i właśnie zaufania. Nikt nie obawiał się krytyki za sapanie, chrapanie, stękanie czy cieknący pot z czoła. Owszem zdarzały się napięcia i puszczały nerwy, kiedy nie potrafiliśmy odpuścić codziennych rytuałów i osobistych nawyków. Różniły nas przyzwyczajenia kulinarne, czas potrzebny na regenerację sił, temperament. Szybko jednak wypowiadaliśmy magiczne słowa – rób wszystko to, co potrzebujesz w wolności. Pragnęliśmy i potrzebowaliśmy tego samego – siły, by przejść wyznaczony odcinek drogi, chwili na własne rozważania, uwagi, by dostrzec uroki otaczającego świata i wymienić z innymi refleksje, podzielić się troskami, marzeniami. I to wszystko. Mało i dużo. Tyle samo, co sens codziennego życia. Być blisko siebie w zgodzie z innymi. Zaufanie, solidarność, odpowiedzialność dają odwagę do działania. Rodzi się wspólna tożsamość. Nie ufasz, nie nawiązujesz relacji. Nie dajesz i nie bierzesz. Brak wymiany kieruje Cię w towarzyski niebyt. Zamykasz się. Twoje pojęcie, kim jesteś, nie wzbogaca się o kolejną tożsamość grupową. Poczucie współbrzmienia emocjonalnego z innymi jest Ci obce.

Kiedy ktoś zawiedzie, trudno jest zaufać ponownie. Kiedy ktoś zawiedzie musisz zmierzyć się z przykrymi emocjami – odrzuceniem, wstydem, smutkiem. Te emocje najczęściej przykrywa złość. Czujesz rozczarowanie i może nawet lęk przed doświadczeniem kolejnego zawodu. I co? Długo wytrzymasz w tym niepewnym trwaniu? Jasne, że nie. Żeby nabrać przekonania, że inni są uczciwi w swoich zamiarach i działaniach, trzeba coś wspólnie zrobić, w coś się zaangażować, wyjść poza własną strefę komfortu. Kto jest gotów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz