czwartek, 14 października 2021


Podróż do ONKOŚWIATA

Kocham podróże. Uwielbiam latać. Szczególnie na ostatnich siedzeniach tuż przy ogonie samolotu. Wtedy czuje się nieprawdopodobną moc i jest wspaniały widok z okna. Podobnych przeżyć dostarczają mi piesze wędrówki, zwłaszcza te z plecakiem. Kiedy wybieram się w drogę, to tak jakbym przenosiła się w inny świat, w którym wszystko jest możliwe. Podróże dają wolność, przestrzeń, swobodę.

Choroba mocno pokrzyżowała moje plany. Niby dała mi spokój i ciszę, ale też wzmocniła moją odpowiedzialność za innych. Są takie chwile, że chce mi się wyć, uciec gdzieś daleko, nie odbierać telefonów. Sama zbudowałam sobie pułapkę, z której powoli się uwalniam. Momentami tak bardzo martwię się o bliskich i innych ludzi, że moje sprawy stają się nieistotne. Nie chcę ich martwić. 

Należę do pokolenia, które bardzo szybko się usamodzielniło. Wzrastałam w rodzinie, w której ważne było uczenie się odpowiedzialności za siebie, za rodzeństwo, za ciszę, kiedy rodzice po pracy odpoczywali. 

Obecnie moje pokolenie nazywane jest sandwich generation, bo mimo, że jeszcze jesteśmy aktywni zawodowo, to dbamy o starszych rodziców i angażujemy się w pomaganie dorosłym dzieciom. Jednym zdaniem pomagamy wielopokoleniowej rodzinie. Ciągle mamy poczucie braku czasu i ciężar odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Nieustannie ktoś czegoś od nas chce, jesteśmy wiecznie zabiegani w sprawach innych, bo dzieci, bo starzy rodzice, bo pojawiły się wnuki, bo sąsiadka, koleżanka, przyjaciółka. To nienormalne, że zapominamy o sobie, o swoich potrzebach, planach i marzeniach, odkładając je na później, ale tak się dzieje. W końcu dopada nas frustracja, czujemy złość i lęk związany z przeświadczeniem, że nic dobrego już nie może nas spotkać. 

Miało być tak pięknie, a pojawiła się choroba. Pierwsza myśl jest straszna, bo wpadłam w stereotypową pułapkę. Ale choroba to nie wyrok, dociera to do mnie w końcu.

Zajmują mnie normalne egzystencjalne dylematy, na które nałożyła się choroba. Pojawił się też nowy cel – poznać to, co dotychczas było nieznane. Skupić się na sobie, swoim zdrowiu. Przyjąć pomoc od przyjaciół, koleżanek, znajomych, no i przede wszystkim od bliskich. Wybieram się więc codziennie w podróż do ONKOŚWIATA i oswajam się z obcobrzmiącymi słowami. 

To nie jest łatwa podróż, ale szalenie inspirująca. I mam swój cel. Zdrowieć i pomagać innym. Uczęszczam do Szkoły Onkowolontariatu, którą zorganizowała #Fundacja DOBRZE, ŻE JESTEŚ. Jakoś trzeba zagospodarować tę odpowiedzialność, którą noszę w sobie przez lata. Wyzdrowieję i podam dalej otuchę i nadzieję. Jak mawia moja znajoma psycholożka Nadzieja umiera ostatnia i nigdy Cię nie opuści.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz