poniedziałek, 4 maja 2015

Żeby śmierć można było na raty odespać




Smutek łączy się ze stratą. Największa strata to śmierć. Jedno jest pewne – wszyscy umrzemy. Każdy z nas w końcu odejdzie. Właśnie „odejdzie” – czarujemy rzeczywistość. Odejście daje nadzieję powrotu, gdy tymczasem śmierć jest nieodwracalna.

Rozwój nauki, medycyny, farmakologii mami nas i podsyca nadzieję, że mamy wpływ na datę własnej śmierci. Moda na zdrowy tryb życia temu wtóruje.

Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że tak bardzo nie chcemy godzić się na śmierć, na cierpienie, na przykre uczucia, że kreujemy rzeczywistość, w której zaprzeczamy ich istnieniu. „Damy radę” – zaciskamy zęby, robimy dobrą minę do złej gry, wykrzywiamy usta w uśmiechu po to, by pokazać sobie i światu, jak świetnie radzimy sobie z codziennymi troskami. Takie postępowanie chroni nas przed tym, co nieprzyjemne. Spychamy gdzieś na samo dno trudne emocje i może nawet sami zaczynamy wierzyć, że ich nie ma.

Paradoksalnie to właśnie przybliża nas do śmierci. Odcinanie się od uczuć prowadzi do zobojętnienia. Życie przestaje smucić i boleć, ale też coraz mniej zaczynamy się cieszyć i zachwycać prostymi sprawami. Rośnie w nas brak zaangażowania w to, co robimy.

Obojętnieją też relacje z innymi, bo dbając o własny komfort, próbujemy innych obarczyć odpowiedzialnością za to, co nas spotyka. Pretensje, smutek, rozpacz, żal, poczucie winy – warto się skonfrontować z całym tym bagażem „z przeszłości”.

Każda śmierć jest trudna do zaakceptowania. Odszedł Człowiek. Człowiek, który skupiał wokół siebie wielu ludzi. Kim wtedy byliśmy? Część z nas rozpoczynała pracę, inni ją kończyli, opowiadali niewiarygodnie brzmiące historie o tym, jak zmienił się świat. Dziś bliżej mi do tych drugich.

Odszedł Człowiek. Co o nim wiemy? Niewiele. Dociera do nas powoli, że wszystko odchodzi bezpowrotnie. Nasza przeszłość, niespełnione marzenia, niezrealizowane plany. Smutne. Oglądając się wstecz mamy czasem wrażenie zmarnowanego czasu. Żyjemy „tu i teraz”, pospiesznie, nie mamy czasu spotkać się ze znajomymi. Coraz częściej dowiadujemy się, że serce jednego z nas przestało bić. I nic. Pytamy dlaczego? Uświadamiamy sobie naszą bezradność. Buntujemy się przeciwko tej chwili. Strata zawsze boli. Śmierć przychodzi po wszystkich i nie da się przed nią uciec. Bezczynnie czekać na jej przyjście? „Ludzie tak szybko odchodzą”… dopiero gdy ich nie ma wśród nas, zdajemy sobie sprawę ile jeszcze mogliśmy im powiedzieć. „Żeby śmierć można było na raty odespać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz