niedziela, 3 kwietnia 2016

Mieć silne korzenie









Ostatnio często rozmawiam o rozwoju, godności, wartościach, etyce. Ludzie mają wpływ na swoje życie i swoje sukcesy. Chcą mieć wpływ na życie innych. Czasem trudno im brać odpowiedzialność za siebie. Wolą, żeby inni ją brali. Różnimy się doświadczeniami i kompetencjami. Bez względu na to, jacy jesteśmy, codziennym problemom trzeba stawiać czoło. Robimy to świadomie albo bezmyślnie.

Jest wiele teoretycznych rozwiązań, technik i stylów zarządzania sobą i zasobami ludzkimi, wartościami, czasem etc. Dedykowane są menadżerom albo przeciętnemu Kowalskiemu. Korzystamy z nich lub nie - mamy wybór. Czasem kompetencje uzyskane w pracy pomagają nam w życiu osobistym innym razem doświadczenia zdobyte w domu rodzinnym, czy podczas towarzyskich spotkań pozwalają uzyskać sukces zawodowy.

Szef z jednej strony wymaga i oczekuje podporządkowania, a z drugiej słucha i wspiera. Te cechy sprawdzają się nie tylko w pracy, ale również w życiu prywatnym, gdy trzeba zorganizować rodzinny wyjazd, imprezę dla przyjaciół i znajomych czy chociażby urlop albo weekend. Jeśli jednak nie posiada odpowiednich kompetencji, mogą pojawić się problemy. Kiedy liczba, zwłaszcza tych nierozwiązanych będzie rosła, wywoływać może niezły mętlik w głowie szefa. Zresztą tu chodzi o każdego człowieka, przytłoczonego problemami.

Nierozwiązane albo nie rozwiązywane problemy wywołują dyskomfort, zniechęcenie do życia, czasem nawet obrzydzenie do samego siebie. Mówi się czasem, że problemy jakiegoś człowieka narastały latami, że ten zapuścił tak silne korzenie, które nie dają mu ruszyć z miejsca. Pokryta mchem warstwa kory nie przepuszcza życiodajnego ciepła i światła. Taki typ w roli szefa charakteryzowałby się brakiem zaufania do pracowników i stosował wobec nich wiele działań kontrolnych. Kontrola wywołuje sprzeciw.

Kontrolowany pracownik chce udowodnić swoje umiejętności, którym nie ufa szef, co z kolei przez szefa odbierane jest jako atak. Wówczas szef zaczyna się bronić i tworzy się atmosfera podobna do tej w czasie rozgrywek bokserskich. Trwa runda za rundą. Spirala wzajemnej nieufności nakręca się, łącząc się z niezrozumiałą rywalizacją. Wszyscy zaczynają przebąkiwać o naruszaniu godności, braku współpracy, czy świeżego powietrza.

Szef, który wybrał kontrolę jest współodpowiedzialny za przemoc. Co więcej, musi jeszcze wszystkiego dopilnować. Pracownik, który nie może mieć własnego zdania, któremu wszystko się każe nie jest też godny zaufania, skoro nie można na nim polegać i trzeba go kontrolować. Pojawia się zniechęcenie i tumiwisizm, bo pracownicy, którym kazano, zrobią dokładnie to, co im polecono i nic z własnej inicjatywy. Co więcej, zaczyna się swoista gra w powszechnie znaną grę „już ja Cię złapię”.

Pracownik wykonuje polecenia każde i czeka na sytuację, gdy szef podejmie błędną decyzję albo popełni najmniejszą pomyłkę. Wówczas można świętować klęskę szefa - zadanie skończyło się niepowodzeniem, ale przecież odpowiedzialność za to ponosi szef. A wystarczyło w porę powiedzieć … - Ja proponuję inne rozwiązanie”. A wystarczyło w porę usłyszeć, docenić, zaufać ...

Zazwyczaj łatwiej nam dokonać charakterystyki i wymienić błędy i wady innych. Łatwiej jest przecież wydawać opinie lub radzić komuś, niż samemu do tych prawd się stosować. Problemy zawsze wiążą się w jakiś sposób z człowiekiem. Każdy człowiek to odrębna osobowość z charakterystycznymi dla niego i tylko jego cechami, zachowaniami, które mają swoje korzenie w czasach dzieciństwa. Uprzywilejowany jest człowiek, który potrafi dostrzec w swoim życiu te zależności – związek między doświadczeniami życiowymi a swoim zachowaniem i sposobami rozwiązywania problemów. Taki człowiek posiada samoświadomość.

Problemy codzienne czasem wydają się nie do rozwiązania. Wówczas, zazwyczaj nie szukamy źródeł. Skupiamy się na skutkach i nie zauważamy nawet dlaczego coś idzie nie tak. A przecież, gdy odkryjemy źródło problem zniknie.

Problemy warto rozwiązywać w odpowiednich warunkach - bez pospiechu, bez silnych emocji. Za to z obiektywizmem i akceptacją. To trudne, ale możliwe. Złość i różne lęki pobudzają, wprowadzając niekorzystne napięcie. Trzeba je zmienić w stany odmienne. Przydatne będą cierpliwość i spokój.

Wiele osób narzeka na problemy w pracy, zwłaszcza na zarobki, brak szacunku, odbieranie godności, nadmierne obciążenie zadaniami, konflikty interpersonalne, złe warunki i wiele innych czynników. Cokolwiek by to nie było, jest źródłem przykrych emocji. Czasem można spotkać takie osoby, które nie dają sobie prawa do cierpienia z powodu najmniejszej krytycznej uwagi pod ich adresem. Nie mówię o krytyce dla krytyki. Chodzi o prawdziwą, pochodzącą ze świata zewnętrznego informację zwrotną na temat siebie i swojego zachowania. Nie należy jej unikać, gardzić nią, a już na pewno nie trzeba unikać ludzi, którzy ją wypowiadają. Jak możesz rozwiązać problem, czy poprawić, ulepszyć swoje funkcjonowanie bez informacji zwrotnej ze świata? Jeśli na krytykę, szyderstwa, złośliwości reagujesz agresją, zamykasz usta tym, których ocena mogłaby Ci pomóc.

Czasem spotykam ludzi, którzy z byle powodu wszczynają kłótnie i czerpią przyjemność z intelektualnych sporów. Przebywanie w ich towarzystwie sprawia, że szybko czujemy znużenie i zniechęcenie. Jeśli do tego charakteryzuje ich niezrównoważenie emocjonalne, obcowanie z nimi przyjemne może być tylko dla miłośników ekstremalnych sportów i kojarzy się z przebywaniem w pobliżu wulkanu. Nie wiadomo kiedy wybuchnie, z jaką siłą i jakie będą skutki erupcji.

Wydaje się że degradujemy swoje człowieczeństwo w otoczeniu ludzi złych i zdemoralizowanych. Warto otaczać się ludźmi wartościowymi i szlachetnymi i postępować w sposób, który zasługiwał będzie na szacunek innych. Nic tak nie psuje naszego życia i nie niszczy poczucia radości i satysfakcji jak negatywne myśli i emocje, które przejęły nad nami kontrolę.

Jeśli nie spełniam Twoich oczekiwań – nie obrażaj się. Przecież to są Twoje oczekiwania, a nie moje obietnice. – Fridrich Hebbel

1 komentarz:

  1. Dobry wieczór Zosiu, inspirujesz mnie, to taka prawda i taka oczywistość, o której zapominamy i w domu i w pracy. A samoświadomości trzeba chyba uczyć od "pieluchy" mówić i myśleć o swoim "Ja". Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń