niedziela, 10 kwietnia 2016

Wybór kojarzy mi się z wolnością








Stresujesz się przy spotkaniu z szefem? Masz opory, żeby dopytać innych „o co chodzi w tym zadaniu”? Czasem tak się zdarza.

Niektóre osoby boją się jakichś konsekwencji. Te mogą być prawdziwe, choć często są tylko wyobrażone. Obawa wynika z pewnych doświadczeń z szefem, ze współpracownikami lub wiąże się z naszym poczuciem winy. Poczucie winy rozwija się z lęku. Po prostu robiąc złe rzeczy, czujemy się winni.

Poczuciu winy często towarzyszy wstyd. Uczucia te wzajemnie się podsycają. Ktoś z poczuciem winy i wstydu uważa, że nie pasuje do innych, że jest mniej wartościowy. W niektórych środowiskach współpracownicy celowo podsycają atmosferę, żeby wzmacniać takie doznania – dla żartu, dla własnych korzyści. 

Jeśli boisz się innych ludzi i uważasz, że ich osobowość jest problemem, to trzeba to zmienić, stosując wyraźny „komunikat JA”. Komunikaty tego typu służą wyrażeniu swoich odczuć w związku z jakąś sytuacją oraz, jeśli jest to potrzebne, wyrażeniu swoich oczekiwań co do tej sytuacji.

„Kiedy Ty (zachowanie) ...
... ja (
uczucie) ...
... ponieważ (
potrzeba) ...
... Chciałabym (
konkretna prośba) ... 
 
Trzeba dążyć do nazwania i zrozumienia problemu. Przyjrzyjmy się, co jest na rzeczy, bez względu na to po czyjej stronie jest wina. Nie szukajmy winnych. Postępujmy zgodnie z zasadą: ja jestem w porządku i inni są w porządku. Wszyscy musimy zrozumieć, co jest nie tak i dlaczego idzie nie tak. 
 
Jeżeli nasze obawy związane są z jakością wykonywanej pracy, to wystarczy zrobić ją dobrze lub wyraźnie powiedzieć, dlaczego nie możemy jej tak właśnie wykonać. Może mamy zbyt mało wiedzy albo za mało informacji. Może nasze zasoby są ograniczone – brak nam talentu albo konkretnych predyspozycji. Warto wiedzieć, dlaczego czegoś nie robimy dobrze i coś z tym zrobić. Zmianę najlepiej zacząć od siebie.

Jeśli nie mogę dobrze wykonać zadania, bo mam za mało wiedzy, wystarczy zdobyć potrzebne informacje – najprościej o nie poprosić kogoś, kto je ma. Jeśli dręczy Cię poczucie winy, ulga pojawi się dopiero, gdy naprawisz krzywdę, ktoś Ci wybaczy lub osoba, której ufasz, przekona Cię, że w Twoim postępowaniu nie było nic złego. Dlatego warto o tym rozmawiać, prosić, dopytywać, przepraszać. Ta metoda nie sprawdzi się tylko w jednym przypadku
jeśli jesteś w pozycji ofiary, przeprosiny stawiają agresora w pozycji władzy.

Lubimy mieć władzę, wpływ i to właśnie dlatego warto każdy problem sprowadzić do naszej decyzji. Naszej własnej, by mieć władzę i wpływ i wybór. Naszej własnej, bo najłatwiej i najszybciej jest zmienić swoje reakcje – swoje postępowanie.

Nie bój się stresu – on Cię ostrzega. Czasem to nie jest przyjemne. Świat nie mógłby istnieć bez cierpienia. Stres pełni w naszym życiu ważną rolę, której nie potrafimy docenić. Możemy mieć wybór i wpływ na to co robimy, ale czasem wybieramy łatwiejszą drogę – unikamy konsekwencji własnego postępowania a nawet zwalniamy się z myślenia, wykonując czyjeś polecenia. Swoje niepowodzenia wiążemy z tym „strasznym stresem”, jako coś, co pochodzi z zewnętrznego i jest od nas niezależne.

Wszystko da się wytłumaczyć stresem i brakiem wpływu na … innych. Ale można inaczej. Można wziąć odpowiedzialność za siebie i zaprzyjaźnić się ze swoim stresem.

W życiu nie chodzi o wyeliminowanie stresu, lecz raczej odpowiednią równowagę pomiędzy poszczególnymi zdarzeniami, które uznamy za stresujące lub nie. Żeby jednak ustalić, które są które – trzeba zrozumieć zdarzenie. Trzeba dobrze ponazywać to, co nam się przydarza i jaki jest w tym nasz udział.

Lubię latać samolotem i zazwyczaj podróż wywołuje we mnie wiele przyjemnych emocji. Jeśli jednak podróży towarzyszyłyby złe warunki atmosferyczne, cel podróży wiązałby się z trudną sytuacją moje emocje byłyby raczej przykre. Nie na wszystko mam wpływ.

Niechcianych emocji i stresu można się pozbyć. Można rozładować stres, tak jak to się robi z naładowaną bronią – albo przez wystrzał albo przez usunięcie nabojów. Można też rozwiązywać przyczyny powstania stresu, zapobiegając, a przynajmniej minimalizując w ten sposób doświadczanie go w przyszłości.

Zauważyliście, że lekarze często leczą skutek zamiast przyczynę choroby? Wszyscy się potem dziwią, że zamiast spodziewanych postępów u pacjenta pojawia się coraz więcej objawów? Nadwaga, nadciśnienie, wysoka pobudliwość emocjonalna czy wrzody żołądka to typowe objawy skutków, a nie przyczyny. Wszystko ma swoją przyczynę, tyle że nie na każdą przyczynę mamy wpływ.
Poziom stresu wynika z naszego nastawieniu do życia, siebie, z poziomu lęku i poczucia bezradności – nawet jeśli nie uważamy się lub nie wyglądamy na lękliwych i bezradnych.

Branie skutków za przyczynę jest nagminne. Łatwiej wziąć pigułkę i zmienić na krótko swoje samopoczucie, niż starać się rozwiązać problem, będący przyczyną tego stanu rzeczy.

Wiadomo, że jedni ludzie bardziej odczuwają stres niż inni. Ma to związek ze stopniem zaangażowania i poczucia kontroli jakie każdy z nas odczuwa w codziennym życiu, a także ze wsparciem jakie dostajemy od bliskich i współpracowników.

Jeśli masz przekonanie o posiadanym wpływie na zdarzenia zachodzące w Twoim otoczeniu to angażujesz się w działania, w pracę, w dokonywanie zmian tam, gdzie wydają się konieczne. Traktujesz stresory jak wyzwania. Nie boisz się prosić o pomoc. Zmiana może dotyczyć i Ciebie – Twojej wiedzy, Twoich umiejętności. Zmiana jest czymś normalnym i pożądanym. Zmianę traktujesz jako okazję a nie zagrożenie.

Lepiej radzę sobie ze stresem jeśli rozumiem świat i zachodzące w nim zmiany. Znam siebie, swoje możliwości i ograniczenia, swoje zasoby, potrzebne, żeby pokonywać problemy, jakie stawia przede mną codzienne życie. Wiem czemu służą moje zachowania, nawet te nawykowe i mam świadomość jakie reakcje wywołują u innych. Mam zaufanie do siebie i świata. Zamiast psioczyć na stres w pracy – można zacząć go doceniać, słuchać i wykorzystywać do poprawienia jakości życia.

Stres występuje, kiedy wydaje nam się, że brakuje równowagi pomiędzy możliwościami a wymogami sytuacji. Jest to czysto subiektywna ocena, która zależy nie tyle od sytuacji, w której się znajdujemy, a od stanu naszej psychiki – naszych zasobów.

W normalnym życiu raczej się nie zdarza, abyśmy naprawdę nie mieli wpływu na rzeczywistość. Nawet w więzieniach ludzie mają, choć rzeczywiście minimalny, wpływ na swoje losy. Warto to sobie uświadamiać.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz