czwartek, 23 kwietnia 2015

ja jestem ja, ty jesteś ty, ja nie jestem ty, ty nie jesteś ja




Ludzie są do siebie podobni. Córki są podobne do matek albo ojców. Czasami. Dziewczyny są podobne do aktorek, modelek i innych postaci z katalogu „znane, lubiane i podziwiane”. Niektórzy mężczyźni również kojarzą się ze znanymi postaciami. Takie podobieństwo wynika ze skojarzeń tego, co widzimy albo czujemy z tym, co kiedyś poznaliśmy, doświadczyliśmy.To dlatego o wyniosłych kobietach mówi się czasem królewna z bajki a na rozmarzonego mężczyznę Piotruś Pan.


Jeśli, dopiero co, poznana osoba skojarzy nam się z daleką krewną, z którą jesteśmy skonfliktowani od lat, możemy nieświadomie przenieść przykre uczucia żywione do krewnej – antypatię, uprzedzenia, nieufność - na tę osobę. Będzie to miało zasadniczy wpływ na nasze dalsze relacje.Taką osobę możemy traktować z niepojętym dla niej chłodem, dystansem.

Warto dbać o to, by podobieństwa, skojarzenia, jakie wywołują w nas inni ludzie zostały nazwane, uświadomione po to, by na koniec uznać odrębność tych osób. Zarówno królewna z bajki jak i Piotruś Pan mogą okazać się, po bliższym poznaniu fantastycznymi kumplami do tańca i do różańca.

Córka przypomina mi matkę. Ale jest sobą, czyli jest kimś innym niż matka, mimo, że wygląd, głos, gesty przywołują wspomnienia matki. Matkę znam jeszcze ze "szkolnych lat". Córkę właśnie poznałam. Jeśli uznam jej odrębność, uchronię się od spontanicznego usiłowania „przerabiania” jej na podobieństwo tego kogoś, kogo mi przypomina. Zamknę sobie możliwość poznania człowieka.

Czasem zdarza mi się zirytować z powodu tego, że ktoś nie domyślił się, że czegoś potrzebuję, albo oczekuję. Czasem uważam, że pewne kwestie są tak oczywiste dla innych, że nie ma potrzeby o nich mówić. Niedawno spotkałam się ze znajomym, który z ogromną fascynacją opowiadał mi o „więziennym” eksperymencie Philipa Zimbardo. Nie mogłam uwierzyć (czytaj: zaakceptować), że dowiedział się o tym dopiero teraz. Eksperyment przeprowadzono w latach siedemdziesiątych i od tamtego czasu powstało wiele publikacji na ten temat. A jednak. Złamałam zasadę „niedomyślności”. Nie domyślaj się, co chce powiedzieć twój rozmówca, jeśli zależy ci na porozumieniu.

W ogóle komunikowanie się, to temat rzeka. Powstało wiele teorii, schematów i modeli, które pozwalają zrozumieć, dlaczego ludzie, mimo deklarowanych chęci, nie są w stanie porozumiewać się. Pamiętam swoje zaskoczenie, kiedy pierwszy raz spotkałam się pracami Fridmanna Schulza von Thuna. Niemiecki psycholog przedstawił koncepcję, w której opisał, w jaki sposób każda wypowiedź może być odczytana na czterech płaszczyznach. Jakiś Kosmos - pomyślałam.

Wyobraźmy sobie, że chcąc podtrzymać rozmowę, z nowo poznaną osobą. Mówię - „Ładna dziś pogoda, dobra na spacer”.

Zawartość rzeczowa tej wypowiedzi, czyli fakt jest taki: pogoda jest ładna. Tak ładna, że można przy niej spacerować.

Inna płaszczyzna tej samej wypowiedzi odnosi się do relacji z osobą, do której się zwracam. „Ładna dziś pogoda, dobra na spacer” może oznaczać propozycję spaceru.

Trzecia płaszczyzna to informacja o mnie, wypowiadającej zdanie „Ładna dziś pogoda, dobra na spacer”, co czuję, co jest dla mnie ważne? Czyli w tym przypadku pragnę wybrać się na spacer przy ładnej pogodzie i w towarzystwie.

Czwarta płaszczyzna to mój apel, który wzywa rozmówcę albo do kontynuowania rozmowy o pogodzie, albo może stanowić nieśmiałą propozycję wspólnego spaceru.

I tak, wypowiedzenie zdania „Ładna dziś pogoda, dobra na spacer” może uruchomić w rozmówcy różne działania.

Jeden usłyszy dokładnie to, co jest wypowiadane, czyli rzeczową informacje o pogodzie. Treść wypowiedziana i usłyszana jest taka sama.

Drugi może zacząć domyślać się, jak go traktuję – proponuję mu spacer.

Kolejny jeszcze inaczej zinterpretuje moją wypowiedź – wydam mu się osobą wrażliwą na wdzięki natury, którą chcę podziwiać w towarzystwie.

Osoba wrażliwa na apel może od razu zareagować pytaniem – „To dokąd idziemy”?

Prawie w każdej wypowiedzi można wyróżnić wszystkie opisane płaszczyzny: rzeczową, wzajemnych relacji, ujawniania siebie i apel. Wypowiadający nie musi być świadomy, na jakiej płaszczyźnie jego wypowiedź zostanie odczytana. Co więcej, może nie zdawać sobie sprawy, z której płaszczyzny korzysta wypowiadając się.

Najbardziej znany i najczęściej cytowany przykład, opisany w podręczniku Schulza von Thuna Sztuka rozmawiania przedstawia małżeństwo podczas obiadu i ich „niewinny dialog” – Co to jest to zielone w sosie? - pyta mąż. – Mój Boże, jak ci nie smakuje, możesz stołować się gdzie indziej.

Uwielbiam ten przykład. Od kiedy rozpoczęła się moja przygoda z koncepcją "czterech uszu" i "czterech tub" dzięki którym każdy komunikat można analizować za pomocą tzw. "kwadratu wypowiedzi" nabrałam więcej pokory do wypowiadanych słów.

Niewinne pytanie, które mogło li tylko wyrażać ciekawość poznawczą – nie każdy wie co to jest zielony groszek – mogło zostać zamienione na krytyczną wypowiedź „Jesteś kiepską gospodynią”.

Ja jestem ja. Ty jesteś ty. Ja nie jestem ty. Ty nie jesteś ja. Wystrzegajmy się czytania w cudzych myślach. Szanujmy swoją odrębność i uważnie słuchajmy tego, co do siebie komunikujemy. To zwiększa gwarancję na wzajemne poznanie i korzystanie ze swoich unikalnych zasobów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz