środa, 15 kwietnia 2015

Optymizm i pesymizm różnią się jedynie w dacie końca świata



Optymizm i pesymizm różnią się jedynie w dacie końca świata.

Tak. Pesymista rzadko robi plany, bo i po co? Jeśli już je zrobi, łatwiej zidentyfikuje zagrożenia, jakie mogą pojawić się na drodze do celu. Optymista w ogóle nie uwierzy w koniec świata. Wydaje się, że Optymista ma większą motywację do czegokolwiek.

Każda różnorodność wśród ludzi jest fascynująca. W zespole pracowniczym dobrze jest mieć jednych i drugich - Pesymistów i Optymistów. Pesymizm i optymizm to sposób, w jaki niejako nawykowo widzimy i interpretujemy rzeczywistość. Są też tacy, którzy uważają się za Realistów. Realiści to osoby, które bez względu na to, czy bliżej im do Pesymistów, czy do Optymistów, najpierw oceniają, rozpatrują „za i przeciw” i dopiero na tej podstawie oceniają sytuację.

Optymiści wykorzystują niepowodzenia do nauczenia się czegoś. Porażka to szansa na zdobycie wiedzy i doświadczenia. Pesymiści traktują niepowodzenia jako problem osobisty, wręcz „osobowościowy”. Porażka potwierdza jakąś wadę charakteru.

Skąd się bierze Pesymizm i Optymizm? W znacznej mierze opiera się na przekonaniach – jedne dodają sił do działania, drugie przeciwnie – obezwładniają. Przekonania mają wiele wspólnego z tym, co ma się wydarzyć. Powszechnie znane i bogato opisane w literaturze są zjawiska: samospełniające się przepowiednie i efekt Pigmaliona. Siła przekonań na temat siebie, innych ludzi i świata ma znaczącą moc. Przekonania kształtują się na podstawie tego, co mówią ważne dla nas osoby, np. rodzice. Ważne są też wzorce kulturowe. Spotkałam się wielokrotnie z poglądem, że w Polsce nie wypada być Optymistą. Ktoś kto wygłasza pozytywne opinie, zwłaszcza na temat polityki, czy zjawisk społecznych może spotkać się z zarzutem braku wiedzy lub naiwności.

Swojego czasu krążył taki oto dowcip - Pesymista widzi ciemność w tunelu, Optymista dostrzega światełko a Realista - nadjeżdżający pociąg. Maszynista, wyjeżdżając z tunelu widzi tylko trzy postacie na torach. Wygląda na to, że zbyt optymistyczna ocena sytuacji może prowadzić do nieszczęścia. Podążanie w kierunku światełka może doprowadzić do katastrofy.

Zatem pesymizm, optymizm i realizm mogą być zarówno korzystne, jak i autodestrukcyjne.

Najkorzystniej jest, gdy w zespole ludzi, których łączy wspólny cel obecni byli Pesymiści, Optymiści i Realiści i do tego umieli ze sobą współpracować. Jeśli to z jakichś przyczyn jest niemożliwe, warto nauczyć „przełączać się” z jednego stanu na inny.






Coraz częściej słychać plotki, że koniec świata bliski.

Optymista w ogóle się tym nie przejmuje. Żyje teraźniejszością i stara się nie myśleć o przyszłości. Jest przekonany, że nawet jeśli dojdzie do nieszczęścia, to na pewno On przetrwa. Przecież zgodnie z Koncepcją Czerwonej Królowej wymierają te gatunki, które są mniej plastyczne od rywali.

Pesymista szybciej wpadnie w rozpacz. Będzie biadolić i w efekcie może zatracić jakikolwiek sens życia. W skrajnych przypadkach może nawet sprowokować własne unicestwienie.

Realista będzie czekać spokojnie na rozwój wydarzeń, a w międzyczasie zacznie śledzić wydarzenia na świecie, gromadzić informacje na temat możliwości przetrwania. Jest szansa, że zidentyfikuje przyczynę zagrożenia i uratuje świat od zagłady.

Gdyby Pesymista, Optymista i Realista podjęli kooperację, słuchali się nawzajem, zaufali sobie, wspierali się – mieliby większe szanse porozumieć się w sprawie daty końca świata.

Ale komu to jest potrzebne? I po co? Skoro, jak mawia klasyk - Martin Seligman "Optymistę spotyka w życiu tyle samo niepowodzeń i tragedii, co pesymistę, ale optymista znosi to lepiej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz