poniedziałek, 21 września 2015

Okno na świat można zasłonić gazetą




Inni w potrzebie. Co do nich czuję? Współczucie, czasem ekscytację. Czasem złość. Zdarzyło mi się, że odwróciłam głowę w odruchu obrzydzenia czy niechęci w sytuacji, gdy nagle stanęłam oko w oko z mocno zaniedbanym, w sferze codziennej higieny, osobnikiem. Być może to był bezdomny, który wybrał taki właśnie sposób na życie. Nie wiem. Wiem, że powietrze wokół niego było gęste od smrodu.

Prawie każdy może stać się osobą bezdomną. Wystarczą trzy doby życia na ulicy, aby człowiek brzydko pachniał i budził niechęć otoczenia. Wyjście z bezdomności mogłoby być możliwe w oparciu o zorganizowaną, racjonalną, instytucjonalną pomoc. To jednak nie wystarczy
najlepiej zorganizowana pomoc instytucjonalna, bez merytorycznie przygotowanych pracowników socjalnych, jest rozwiązaniem doraźnym, bez wpływu na wyraźną zmianę sytuacji osoby bezdomnej. W określeniu "merytorycznie przygotowani" mieszczą się jeszcze: uczciwi, prawi, inteligentni, współczujący. No i trzeci, najważniejszy element sam bezdomny. On też powinien chcieć zmiany. Inaczej mówiąc, pomoc to długi, trudny proces, wymagający od wielu osób wysiłku. Od nas, ludzi, zależy, czy komuś pomożemy, czy będziemy pseudopomagać.

Zdarza mi się, że podejmuję jakieś działania – wysyłam esemesa, udostępniam czyjś wpis zawierający prośbę o pomoc, biorę udział w aukcji charytatywnej, wysyłam jakąś kwotę na konto organizacji humanitarnej. Pomagam ... z daleka. Jakąś chwilę w ciągu dnia zastanawiam się nad beznadziejną egzystencją ludzi cierpiących, nad pochodzeniem nieuleczalnych chorób przykuwających ludzi do łóżek, nad sytuacją ich bliskich, zwłaszcza rodziców, dzieci. Na koniec przychodzi magiczne myślenie: 
Na szczęście mnie to nie dotyczy.

Kiedy widzimy cierpiącego na wyciągnięcie ręki, możemy go dotknąć, poczuć, porozmawiać i ewentualnie podjąć jakieś działania, by mu pomóc. Mamy takie prawo. Nie często z tego prawa korzystamy. Częściej liczymy na to, że zareagują inni, a może służby pomocowe, pogotowie, policja. W końcu to nie nasza sprawa, przecież nami też nikt się nie przejmuje, nikt nam nie pomaga.

Z cierpieniem innych zapoznaje nas również świat mediów. Zwykle jest ktoś, kto te cierpienia komentuje. Znawcy tematu przybliżają i interpretują zjawisko, zgodnie z kierunkiem swojego wykształcenia lub wiedzy, lub poglądów, lub potrzeb. Dość często jest to potrzeba zwrócenia uwagi na jakiś jeden aspekt sprawy, ważny głównie z punktu widzenia komentującego eksperta. Czasem temat jest tak długo wałkowany, że nie mamy ochoty w tym wszystkim uczestniczyć.

Uświadomiłam sobie, że moją uwagę coraz częściej przykuwają informacje o katastrofach, zdarzeniach związanych ze śmiercią, ludzką tragedią, epidemią niosącą śmiertelne plony. Czyżby kiedyś, dawniej: 10, 20, 30 lat temu nic  takiego
się na świecie nie działo?

Jest jeszcze jedna rzecz, która budzi moje zdziwienie. Komentarze innych mnie rażą, zasmucają, zaskakują, a nawet oburzają. Wiele osób wykazuje obojętność wobec cierpienia innych, powstrzymując się za wszelką cenę od poznania zjawiska, stosuje opisywaną już przeze mnie postawę:
Nie znam się, ale się wypowiem.

Być może to reakcja obronna? - tak właśnie działa mózg, chroniąc człowieka przed zalewem strasznych informacji, obrazów, myśli. Ten stan kojarzy mi się z funkcjonowaniem psychopaty pozbawionego zdolności odczuwania ludzkich uczuć. By zapobiec takiemu skrajnemu znieczuleniu, wiele osób wybiera postawę chowania głowy w piasek – nie widzę, nie słyszę, nie muszę zaprzątać sobie tym głowy. Być może, unikają wówczas uczucia bezradności, przytłoczenia ogromem zła tego świata. 
Okno na świat można zasłonić gazetą (Stanisław Lec).

Z pewnością reakcja na krzywdę innych zależy od wrażliwości. Jedni przeżywają, rozpaczają, dramatyzują a inni działają i mówią, nawet czasem o uczuciach. Niektórzy dzielą się swoimi refleksjami a inni przeżuwają cierpienie w skrytości ducha i żaden gest wobec bliźniego, żadne dobre słowo nie stanie się ich autorstwa.

Jeszcze jeden aspekt chcę poruszyć. Na co dzień ludzie dość rzadko publicznie wyrażają swoje poglądy, refleksje na temat swojego życia, na temat swojego cierpienia. Nie lubimy, a nawet unikamy rozmów o chorobach, utracie bliskich, porażkach, doznanej albo wyrażonej agresji, własnej brzydocie, bólu, smrodzie. Nie chcemy temu poświęcać uwagi. Może dlatego, kiedy cudze cierpienie zaczyna stawać się realne, może zacząć dziać się obok nas, może stanowić siedlisko chorób, dotyczyć osób o innej kulturze, wyznawców innej wiary
narasta w nas lęk o nas samych:
Jak zmieni się nasze życie? Czy coś nam grozi?

Pomoc innym, podanie komuś ręki, zaproszenie kogoś do wspólnego życia wymaga ogromnej odwagi. Trzeba przezwyciężyć lęk, czasem odruch obrzydzenia, obcowanie z nieznanym. Właśnie
obcowanie z nieznanym.

Nie wszystko, co nieznane, jest złe. Przed złem można się bronić. Odkąd świat światem byli tacy, którzy uprowadzali, torturowali, gwałcili, manipulowali, zabijali. Oprócz sprawców, były też ofiary i świadkowie – wszyscy w mniejszym lub większym zakresie czyniący zło. Czynienie zła może wynikać z zaburzeń psychicznych, kiedy sprawca nie ma świadomości swoich czynów, ale też często jest konsekwencją aktualnej sytuacji życiowej. Kontekst sytuacyjny nie zwalnia nikogo, kto czyni zło, od odpowiedzialności, ale może mieć wpływ na złagodzenie reperkusji.

Nie reagowanie na zło, czynione innym, może wynikać z przeciążenia, wycieńczenia, znieczulenia wywołanego koniecznością codziennego borykania się ze swoimi problemami. Może niektórym ludziom brakuje odwagi, wiary w to, że są w stanie nadal wieść swoje życie, mimo zmieniającej się rzeczywistości?

Źródłem, zła są najczęściej działania ludzi o osobowości antyspołecznej. Tym głównie chodzi o to, żeby być w centrum uwagi. Wiedza nie jest im potrzebna. Nic nie jest dla nich trudne. Często nie przeczytali żadnego podręcznika. Nie musieli tego robić, bo mają asystentów, specjalistów w różnym zakresie – tych zazwyczaj nie charakteryzuje osobowość antyspołeczna. Jednak czasem dużo czasu im zajmuje, by zrozumieć na czyją rzecz działają. W jaki zatem sposób, ludzie czyniący zło wzbudzają zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i sympatię innych?

Człowiek to istota społeczna – taki tytuł nosi też jeden z najlepszych podręczników psychologii społecznej. Autor, Elliot Aronson, omawia wpływ, jaki wywierają ludzie na poglądy i zachowania innych, między innymi środki masowego przekazu i propaganda, stereotypy i uprzedzenia.

Człowiek to też stadne zwierzę. Zdarza się, że ślepo podąża za przywódcą. Wykorzystują to zjawisko psychopaci, dyktatorzy, fanatycy religijni, różnego pokroju gwiazdy i liderzy. Czy człowiek ma wolną wolę? Są teorie, które to potwierdzają i które temu przeczą. Jedna z nich dowodzi, że nasze działania zależą od tego, czy w naszym mózgu uruchomiony został układ nagrody czy kary. Według tej teorii wolnej woli nie ma. Nagroda każe nam czynić tak dalej, kara hamuje działania.

Nagroda to endorfiny, produkowane w mózgu. Dostarczamy ich sobie, gdy się śmiejemy, uprawiamy sport, zjadamy coś słodkiego albo pikantnego, jesteśmy zakochani lub też zażywając niektóre leki i środki zmieniające świadomość. To endorfiny wprowadzają nas w stan euforii i zmniejszają odczuwanie bólu. A zatem wolna wola, czy chemia mózgu?

Trudno mówić o wolnej woli, gdy trawi nas depresja, towarzyszą nam stany lękowe, demencja, uzależnienia albo też stany, których nie definiujemy jako chorobowe: zakochanie, podziw, ekstaza religijna. Czy umiemy rozpoznać kiedy kończy się entuzjazm a zaczyna zaślepienie? Czasem zadajemy sobie pytania, jak inteligentny człowiek z mocną psychiką padł ofiarą intryg antyspołecznych egoistów? Zabrakło mu sceptycyzmu? Jak rozpoznać i jak zachować się, gdy próbuje nas omamić lider, którego jedynym celem jest jego własny dobrostan?

Każdy człowiek ma prawo do niezakłóconego niczym procesu myślenia i każdy człowiek powinien dążyć do tego, by pozwolić innym na, niczym niezakłócony, proces myślenia. Pytanie, czy umiemy korzystać z należnych nam praw? Czy mamy dość wiedzy i w ogóle  zasoby, by uporać się z dylematami moralnymi i etycznymi?

I jeszcze kilka słów o godności człowieka. Godność człowieka jest przyrodzona – wynika z samego faktu bycia człowiekiem. Godność ta jest niezbywalna – jest przypisana na całe życie. Godność jest źródłem wolności praw człowieka – wolności i prawa wynikają z godności człowieka. Godność jest nienaruszalna – nikt i nic nie może pozbawić człowieka godności, ograniczać jej, zawieszać, nawet w sytuacjach nadzwyczajnych. Poszanowanie i ochrona godności jest też obowiązkiem władz publicznych. Muszą one reagować w każdym przypadku, kiedy jest naruszana lub łamana godność człowieka, a nawet kiedy jest ograniczana.

Zawsze pomoc człowiekowi jest i powinna być wsparciem w zachowaniu przez niego przysługującej mu godności. Ten, który wymaga pomocy również ma prawo sam o sobie stanowić, ma prawo wyboru. Pomagający nie może myśleć za tych, którym udziela pomocy. Ma im jedynie wskazać różne drogi poprawy sytuacji.

Wygląda na to, że aby pomagać innym, nie można zasłaniać okna na świat, zwłaszcza jeśli to jest gazeta. Trzeba też umieć się komunikować z różnymi ludźmi i z sobą samym przede wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz