poniedziałek, 30 maja 2016

Widziałeś nie powiedziałeś

foto: Anna Cendrowska





… Za górami, za morzami, w dalekiej krainie czarów, przy kolebce małej księżniczki zebrały się dobre wróżki ze swą królową na czele. I gdy otoczywszy księżniczkę patrzyły na uśpioną twarzyczkę dzieciny, królowa ich rzekła:

— Niechaj każda z was obdarzy ją jakim cennym darem, wedle swej możności i chęci!

Na to pierwsza wróżka, pochylając się nad uśpioną, wypowiedziała następujące słowa:

— Ja daję ci czar piękności i mocą moją sprawię, że kto ujrzy twarz twoją, pomyśli, iż ujrzał cudny kwiat wiosenny.

— Ja — rzekła druga — dam ci oczy przezrocze i głębokie jak toń wodna.

— Ja dam ci powiewną i wysmukłą postać młodej palmy — ozwała się trzecia.

— A ja — mówiła czwarta — dam ci wielki skarb złoty, dotychczas w ziemi ukryty.

Królowa zamyśliła się przez chwilę, po czym, zwróciwszy się do wróżek, tak zaczęła mówić:

— Piękność ludzi i kwiatów więdnie. Urocze oczy gasną wraz z młodością, a i w młodości często zaćmiewają się łzami. Wicher łamie palmy, a wiatr pochyla wysmukłe postacie. Złota kto nie rozdziela między ludźmi, ten budzi ich nienawiść, a kto je rozdzieli, temu pustka zostaje w skrzyni. Przeto nietrwałe są wasze dary.

— Cóż jest trwałego w człowieku i czymże ty ją obdarzysz, o królowo nasza? — pytały wróżki.

A na to królowa:

— Ja jej dam dobroć. Słońce jest wspaniałe i jasne, ale gdyby nie ogrzewało ziemi, byłoby tylko martwo świecącą bryłą. Dobroć serca jest tym, czym ciepło słońca: ona daje życie... Piękność bez dobroci jest jako kwiat bez woni albo jak świątynia bez bóstwa. Oczy mogą podziwiać taką świątynię, ale dusza nie znajdzie w niej ukojenia. Bogactwo bez dobroci jest piastunką samolubstwa. Nawet miłość bez dobroci jest tylko ogniem, który pali i niszczy.

Wiedzcie, że wasze dary mijają, a dobroć trwa; jest ona jak źródło, z którego im więcej wody wyczerpiesz, tym więcej ci jej napłynie. Więc dobroć — to jedyny skarb niewyczerpany.

To rzekłszy królowa wróżek pochyliła się nad śpiącą dzieciną i dotknąwszy rękami jej serca rzekła:

— Bądź dobrą!

Napisał w Bajce Henryk Sienkiewicz.

Karmiona podobnymi przekazami i wzrastając pod wpływem bardziej lub mniej świadomym i etycznym wpływem środowiska też tak mówię sobie i innym. Bądź dobra w znaczeniu sienkiewiczowskim. Bo tu przecież nie chodzi o to, by być dobrym we wszystkim, błyszczeć, wygrywać, posiadać.

Są tacy, którzy zarzucają mi moralizowanie. Cóż, ja domagam się kontemplacji, rozmowy o etyce, o konfliktach wartości, o wyborach między dobrem i złem. Albo między mniejszym złem.

Amputacja jakiejś części ciała jest złem, jednak mniejszym, niż utrata życia. Kiedy w ciasnej uliczce podejrzanej dzielnicy staję przed wyborem: pieniądze albo życie, rzecz jasna wolę być obrabowana niż zamordowana. Oczywiście, mam prawo stawić bandycie czynny i skuteczny opór. Jeśli jednak nie widać światełka w tunelu, lepiej zachować się tak, żeby bandyta uczynił raczej zło mniejsze.

Codziennie zdarza się sytuacja, kiedy jedna zasada moralna, którą uznaję, znajduje się w kolizji z inną. Życie przynosi takie chwile, w których zastanawiam się, czy lepiej kogoś zranić, czy raczej nie powiedzieć całej prawdy? Czy donieść na kolegę, któremu odebrano prawo jazdy, że nadal jeździ samochodem po alkoholu, czy lojalnie trzymać język za zębami? Czy pogodzić się z tym, że ktoś metodą kopiuj wklej przygotowuje swoje wystąpienia wykorzystując moje, w pocie czoła przygotowane materiały? Czy powiedzieć głośno, że nie zamierzam tego akceptować, czy udawać, że mnie to nie porusza?

Iść do lekarza czy uzdrowiciela? Czy przy zaawansowanej chorobie raczej liczyć na cud, bo NFZ nie refunduje leczenia, czy pokonując wewnętrzny opór i niemoc zorganizować społeczną zbiórkę pieniężną? A może zarobić parę groszy na boku? Zła decyzja spowoduje śmierć, a może tylko skróci życie o kilka lat? Czy powiedzieć koleżance, że lepiej może wpłynąć na jej samopoczucie spotkanie z terapeutą, niż kolejna wizyta w salonie odnowy biologicznej?

Kolega, który prowadzi auto pod wpływem alkoholu, na pozór nic nas nie obchodzi. To jego życie, jego sprawa. Jeśli spowoduje śmierć innych albo swoją, co nam powie nasze sumienie? – Widziałeś, nie powiedziałeś – czy to stawia Cię w sytuacji współwinnych śmierci?

Człowiek to istota rozumna. Intelekt może mu pomóc poznać prawdę. Wolna wola daje wolność. Zazwyczaj czujemy się wolni. Ale kiedy podejmujemy niekorzystne dla nas decyzje wykorzystujemy intelekt do usprawiedliwiania siebie i przekładania odpowiedzialności na innych.

Kiedy się urodziłaś, doświadczałaś głównie swojej fizyczności. Płakałaś, gdy byłaś głodna, zmęczona, kiedy domagałaś się suchej pieluszki, albo ciszy i ciepła. Dziecko nie zajmuje się analizami umysłowymi i dedukcją, ale po prostu komunikuje - tak jak potrafi - to, co dzieje się z jego ciałem. W ciele odczuwa emocje, których nawet nie rozumie. To dopiero opiekunowie uczą budować bliskość, relacje i pomagają nazywać i rozumieć świat i zasady w nim panujące. Wraz z rozwojem coraz bardziej identyfikujemy się ze swoim intelektem – łatwiej przychodzi nam myślenie i racjonalizacja, niż odczuwanie i rozumienie emocji. Szkoda, bo ciało najlepiej mówi o potrzebach, które są niezaspokojone.

Człowiek na przestrzeni lat stworzył normy moralne. A właściwie odkrywał je powoli, bo są one prawem naturalnym. Ziemia nie jest centrum wszechświata, a Człowiek ewoluował podobnie jak wszystkie inne zwierzęta. Imperatyw kategoryczny filozofa Immanuela Kanta brzmi: „Postępuj zawsze według takiej maksymy, abyś mógł zarazem chcieć, by stała się ona podstawą powszechnego prawodawstwa". - Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe - przewija się we wszystkich kulturach i religiach świata. Profesor Władysław Bartoszewski całym swoim życiem dowiódł, że można żyć według maksymy „warto być przyzwoitym", chociaż czasem przychodzi za to płacić wysoką cenę.

Jeśli dostrzegamy wokół siebie samo zło, ciągle musimy wybierać między złem i złem. Możemy nauczyć się, jak analizować takie sytuacje, jak nazywać to, co się dzieje, jak oddzielać fakty od przekonań o nich, jak oddzielać ludzi od problemu, który się pojawia? Jakie mogą być sposoby wyjścia z impasu? Jednym zdaniem – co robić, żeby być przyzwoitym Człowiekiem?

Jeśli mieliśmy pecha i nie zgłębiliśmy takich umiejętności, to i tak zaskoczeni sytuacją działamy nawykowo, automatycznie. Czasem sprawy w swoje ręce bierze Strach, czasem Empatia. Jeśli w rodzinie i w środowisku, w którym przebywamy obecne są zasady moralne, odruchowo zachowujemy się zgodnie z nimi. Kiedy nasze zachowanie wywołuje opór, świadomie i samodzielnie jesteśmy gotowi zanalizowaliśmy sytuację i dokonać samodzielnej oceny co w trawie piszczy.

Nie ma mniejszego zła, niewinnej kradzieży, plotek dla żartu. Każdy z nas jest troszkę inny – żaden Człowiek nie jest białą kartką, którą można dowolnie zapisać, ani bryłką gliny, którą można dowolnie ulepić. Człowiek reaguje odruchowo i te zachowania są efektem wychowania i kultury, w której wzrastał i żyje, albo … jego świadomymi decyzjami, które czynią go takim, jakim jest. Bądź dobrą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz