piątek, 2 grudnia 2016

Gdy gra staje się życiem albo życie grą




Większość dzieci od nauki zdecydowanie woli zabawę. Podobnie jest w świecie dorosłych. Być może, gdybyśmy mieli wybór, wolelibyśmy grać zamiast pracować. Gry gwarantują doskonałą rozrywkę. Dzieci uczą się przez zabawę wielu nowych umiejętności. Jeśli uda się zmotywować dzieci do udziału w grach, których stopień trudności dostosowany jest do wieku i rozwoju, zabawa uchroni je od nudy i nie zniechęci zbyt trudnymi zadaniami. Gry mogą przenosić w jasny i przyjazny świat, co sprawi, że poczujemy się bezpiecznie, a jeśli są opracowane w oparciu o psychologiczne i w ogóle naukowe modele, gry będą wspierać prawidłowy rozwój graczy.

Gry to świetne narzędzie do pracy z ludźmi. Angażują uczestników do działania, do podejmowania samodzielnych decyzji, kształtują odpowiednie postawy. W grze możemy doświadczać wielu uczuć i oswajać się albo sprawdzać jak będziemy sobie radzić w różnych sytuacjach. Gry mogą zapewniać realną edukację i wiele osób świadomie sięga, na przykład po historyczne strategie, gry logiczne, aby udoskonalać wiedzę o świecie w rozrywkowej, najbardziej skutecznej formie pobudzającej mózg do działania.

By grać, kuszą nas nowe technologie i sprzęt komputerowy. Nie wychodząc z domu, płacąc jedynie abonament za Internet, za pośrednictwem dostępnych serwisów możemy dołączyć do innych graczy, albo samotnie oddawać się rozrywce. Właśnie. Wirtualny świat wciąga. Angażujemy się nadmiernie i zaniedbujemy partnera, dzieci, przyjaciół, no i po części siebie samych.

Każda gra zazwyczaj wymaga utrzymania znacznej koncentracji, połączonej z koordynacją ruchową. Podczas gry, czas upływa niezauważalnie i szczęśliwie. Nic w tym nadzwyczajnego, bo gra to czynność nastawiona na teraźniejszość, podczas której organizm gracza dodatkowo produkuje hormony szczęścia. Gracz porusza się w świecie, gdzie sukces – po wykonaniu określonych zadań – jest natychmiastowy. 

Tematyka gier dostępnych na rynku i ich walory estetyczne w połączeniu z dostępnymi gadżetami ułatwiającymi i umilającymi gry są tak różnorodne, że przestaje nas powoli dziwić, jak wiele osób z nudnej, nieciekawej, nieatrakcyjnej, trudnej a czasem smutnej rzeczywistości przenosi się w wirtualny świat. Gry mogą być formą odreagowania stresu i napięcia, a dla tych, którzy czują się odrzuceni przez swoje środowisko, stanowią atrakcyjne miejsce, w którym można spotkać, co prawda wirtualnego, ale jednak partnera, równoważąc w ten sposób kwestie życia towarzyskiego.

Lubimy grać w gry, bo lubimy wyzwania, lubimy zwyciężać, lubimy się doskonalić. Grę można zaczynać kilka razy, uczyć się jej popełniając błędy, by w kolejnej rozgrywce potknięcia eliminować. To daje satysfakcję. Są też gry, w których wyzwanie nie jest najważniejsze. A może to graczy różni motywacja do grania? W grach nie wszyscy szukają wyzwań, jako czegoś najważniejszego, niektórzy wolą przeżyć jakąś historię. Nie biorą udziału w walkach, wolą fabułę. Zamiast krwi i dociskania kolanem, szukają źródeł albo przewidują konsekwencje kolejnych kroków. Frustracja, znużenie, zmęczenie, zdenerwowanie – to odczuwamy, gdy świat i inni zachęcają nas do walki. Dobrze jest pokonywać przeszkody, ale szarpać się i mocować tylko dlatego, że dookoła wróg czai się zewsząd, to za trudne nawet dla superbohatera. Najgorzej jest, gdy gra staje się życiem albo życie grą.

Nie każda gra daje mi relaks. Istnieją, dobrze opisane w literaturze, gry psychologiczne. Uczestniczymy w nich, by coś zdobyć lub czegoś uniknąć. To nie są zabawne gry. Co więcej, one niszczą, choć pozornie przynoszą korzyści. Niszczą, bo opierają się na sztucznych relacjach, w które wchodzimy nie do końca świadomie. Po kilku rozgrywkach, w których bierzemy udział, nasza życiowa energia niemal znika, przybierając postać przykrych emocji. Dlaczego? Gracz, który uważa, że wygrywa, uzyskuje korzyści kosztem innych uczestników, a ci czują się co najmniej zdezorientowani.

W gry psychologiczne gramy z nudy, by wypełnić czas, jaki ma każdy z nas. Nie wszyscy z taką samą łatwością potrafimy strukturalizować swój czas. Wchodzimy w gry psychologiczne, kiedy inni nie zwracają na nas uwagi, ani nie zauważają naszych sukcesów, a my nie potrafimy o tym rozmawiać wprost. Nikt nie lubi obojętności, a tylko niewielu potrafi sobie z nią radzić. Idealnym miejscem na gry psychologiczne jest miejsce pracy. 

Gry pojawiają się tam, gdzie brak jest jasno wyznaczonych celów i zadań. Wówczas trudno jest sprecyzować, jak mogę sprostać wymaganiom, a jeśli wejdę w grę, mogę schować się przed odpowiedzialnością. Wyobraź sobie, że Szef przedstawia nowy projekt i natychmiast udziela głosu pracownikom. Ktoś proponuje rozwiązanie, które szef natychmiast komentuje – „To dobry pomysł, ale kosztowny, a my mamy ograniczenia finansowe”. Inna osoba postuluje, by zbadać potrzeby, których projekt dotyczy, a Szef – „Ciekawa sugestia, ale to już było zrobione. Mamy to”. I tak dalej, żadna, nawet świetna propozycja nie okaże się dobra, bo Szef gra w „Tak, ale ...”. W końcu wszyscy orientują się, że ich wysiłki są na nic, i zapada cisza. Po co się wysilać, jeśli Szef-gracz odrzuca wszystko, z założenia i dla zasady? Gra toczy się dla jednej korzyści Szefa – ma utwierdzić się w przekonaniu, że może inni i mają pomysły, ale do niczego i to on znowu musi wszystko wymyślić, wszystko jest na jego głowie. Inną korzyścią jest potwierdzenie roli szefa – „ja tu rządzę, inni nieco się starają, może i coś proponują, ale to ja kształtuję wszystko to, co się dzieje i nie pozwolę, by ktoś mi mówił, co robić”.
Są też korzyści dla pracowników – szybko nauczą się unikać wydatkowania energii. Nie będą odczuwali konieczności wprowadzania w życie pomysłu, który się spodobał. Po co? By utrwalać przekonanie, że Szef jest, jaki jest i nic się z nim nie da zrobić. To właśnie im pasuje.

Gry psychologiczne krzywdzą wszystkich graczy. Zaczyna ten, kto nie radzi sobie ze swoim napięciem i chce poczuć się lepiej, ale ... kosztem kogoś innego. W grze udaje się to, ale tylko przez chwilę, bo w głębi duszy Człowiek wie, że zagrał nieczysto. Znalazł, co prawda, jedyne „słuszne” ujście dla swojej nudy, gniewu, frustracji, ale w podsumowaniu … musi grać dalej.

Wśród gier psychologicznych najczęściej inicjuję „To okropne”. Kiedy rośnie moja frustracja, kiedy już mam „po kokardę”, lubię sobie ponarzekać … „jakie to okropne pracować w takim towarzystwie; robią głupie rzeczy; na niczym się nie znają, a właściwie to tylko udają, że coś robią; aż dziwne, że w ogóle cokolwiek się w tej firmie dzieje.” W tej grze chodzi o to, aby ten do kogo gram współczuł mi i jednocześnie podziwiał. No bo skoro inni są do niczego, to całe dobro przypada mnie. Tylko mnie.

I jeszcze jedna gra, w którą grają wszyscy, a najczęściej pracownicy w kiepsko zarządzających firmach. Znana jest pod nazwą „Policjanci i złodzieje”. Gracze-policjanci próbują pilnować przestrzegania procedur, gracze-złodzieje starają się je łamać i uniknąć odpowiedzialności. Grają ci, którym taka zabawa sprawia większą frajdę, niż praca. Najwyżej punktowany jest spryt, który pozwala na łamanie zasad panujących w firmie i nie dać się na tym przyłapać. Pracownicy wchodzą w rolę brojących i nieodpowiedzialnych dzieci, wpychając w rolę rodzica Szefa, który jeśli wejdzie w grę, bierze na siebie rolę rodzica – czuwa nad bezpieczeństwem dzieci i nadzoruje je jednocześnie. Ta gra bardzo wciąga, bo zapewnia wrażenia, pobudzenie, stymulację, a to wszystkim graczom „pasuje”.

Gry psychologiczne szkodzą. Dlatego trzeba je zidentyfikować. To czasem trudne, bo głęboko ukryte. Reaguj zatem na to, co widzisz i słyszysz. Konfrontuj grę z rzeczywistością. Jeśli Szefowi nie podobają się Twoje pomysły i ciągle chce coś zmieniać, zapytaj, co konkretnie chce zmienić, poprawić. Ignoruj tych, co tylko narzekają. Nie podejmuj gry i ignoruj temat. Ja natychmiast uświadamiam sobie, że zaczęłam grać w „To okropne”, kiedy inny gracz okazuje mi niewspółmierne do sytuacji współczucie lub podziw. A, że sama nie jestem wylewna w okazywaniu nieadekwatnego współczucia i podziwu - „To okropne” odchodzi w zapomnienie.

To, co najważniejsze dla Ciebie, poznaj siebie jako gracza. Postaraj się zidentyfikować, w co i po co grasz? Rozpoznaj swoje aktualne potrzeby. Warto mówić wprost o tym, co przeszkadza, co boli, co złości, czego Ci aktualnie potrzeba? Warto o to pytać innych. Pytać i usłyszeć odpowiedź. Bo jeśli tylko znajdzie się miejsce na niedopowiedzenia, niepewność, niezrozumienie – rozpocznie się jakaś gra, w której wszyscy możemy być przegrani. 

Nie zniechęcaj się, jeśli nie rozumiesz tego tekstu. Grać nauczyłeś się w dzieciństwie. Twórca koncepcji o grach psychologicznych – Eric Berne – twierdzi, że umiejętność wchodzenia w gry kształtuje się w wieku 2-8 lat. Gry są strategią komunikowania się, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Jako dzieci, stosujemy strategie nieświadomie, ale jako dorośli … moglibyśmy inaczej, zamiast siłą przyzwyczajenia tkwić w takich samych sposobach relacji.
Mając określone przyzwyczajenia, wybieramy wokół siebie osoby, z którymi gramy w te same gry. Skoro znamy je od dzieciństwa, to też czujemy się w nich najlepiej. Uwolnienie się od wpływów z dzieciństwa, zwłaszcza wtedy, gdy służyły naszemu rozwojowi przez wiele lat, nie jest łatwe. Jest możliwe wówczas, gdy odważnie, odpowiedzialnie wyrazisz to, co akceptujesz z rodzicielskich nauk, a co odrzucasz. To normalne, że będziesz wpadać w stare koleiny, ale tamten styl i gry nie będą dominować. Masz wolny wybór. Możesz rozwijać swoją autonomię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz