Podróż do ONKOŚWIATA
Kocham podróże. Uwielbiam latać.
Szczególnie na ostatnich siedzeniach tuż przy ogonie samolotu. Wtedy czuje się
nieprawdopodobną moc i jest wspaniały widok z okna. Podobnych przeżyć
dostarczają mi piesze wędrówki, zwłaszcza te z plecakiem. Kiedy
wybieram się w drogę, to tak jakbym przenosiła się w inny świat, w którym
wszystko jest możliwe. Podróże dają wolność, przestrzeń, swobodę.
Choroba mocno pokrzyżowała moje plany.
Niby dała mi spokój i ciszę, ale też wzmocniła moją odpowiedzialność za
innych. Są takie chwile, że chce mi się wyć, uciec gdzieś daleko, nie odbierać
telefonów. Sama zbudowałam sobie pułapkę, z której powoli się uwalniam.
Momentami tak bardzo martwię się o bliskich i innych ludzi, że moje
sprawy stają się nieistotne. Nie chcę ich martwić.
Należę do pokolenia, które bardzo szybko
się usamodzielniło. Wzrastałam w rodzinie, w której ważne było
uczenie się odpowiedzialności za siebie, za rodzeństwo, za ciszę, kiedy rodzice
po pracy odpoczywali.
Obecnie moje pokolenie nazywane jest sandwich generation, bo
mimo, że jeszcze jesteśmy aktywni zawodowo, to dbamy o starszych rodziców
i angażujemy się w pomaganie dorosłym dzieciom. Jednym zdaniem
pomagamy wielopokoleniowej rodzinie. Ciągle mamy poczucie braku czasu i ciężar
odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Nieustannie ktoś czegoś od nas
chce, jesteśmy wiecznie zabiegani w sprawach innych, bo dzieci, bo starzy
rodzice, bo pojawiły się wnuki, bo sąsiadka, koleżanka, przyjaciółka. To
nienormalne, że zapominamy o sobie, o swoich potrzebach, planach
i marzeniach, odkładając je na później, ale tak się dzieje. W końcu
dopada nas frustracja, czujemy złość i lęk związany
z przeświadczeniem, że nic dobrego już nie może nas spotkać.
Miało być tak
pięknie, a pojawiła się choroba. Pierwsza myśl jest straszna, bo wpadłam w
stereotypową pułapkę. Ale choroba to nie wyrok, dociera to do mnie w końcu.
Zajmują mnie normalne egzystencjalne dylematy, na które nałożyła
się choroba. Pojawił się też nowy cel – poznać to, co dotychczas było nieznane.
Skupić się na sobie, swoim zdrowiu. Przyjąć pomoc od przyjaciół, koleżanek,
znajomych, no i przede wszystkim od bliskich. Wybieram się więc codziennie
w podróż do ONKOŚWIATA i oswajam się z obcobrzmiącymi słowami.
To nie jest łatwa podróż, ale szalenie inspirująca. I mam swój cel.
Zdrowieć i pomagać innym. Uczęszczam do Szkoły Onkowolontariatu, którą
zorganizowała #Fundacja DOBRZE, ŻE JESTEŚ. Jakoś trzeba zagospodarować tę
odpowiedzialność, którą noszę w sobie przez lata. Wyzdrowieję i podam dalej otuchę i nadzieję. Jak
mawia moja znajoma psycholożka Nadzieja umiera ostatnia i nigdy Cię nie
opuści.